Firma ReadySoft na rynku amigowych gier komputerowych znana jest głównie z
gier: trzech (a w zasadzie to czterech) części "Dragon's Lair" i dwóch
części "Space Ace". Programiści popełnili także bardzo zbliżoną koncepcyjnie
grę "Guy Spy" oraz całkiem od powyższych odmienną gatunkowo "Wrath of The
Demon", lecz powyższe dwa tytuły to jest trochę inna para kaloszy i nie będę
się nimi zajmował w tym artykule. Skupię się na tytułach wspomnianych na
początku, czyli serii "Dragon's Lair" i "Space Ace". Stworzone one zostały
na tym samym silniku (z niewielkimi zmianami) i w porównaniu z innymi
dostępnymi na rynku grami charakteryzowały się zastosowanym dosyć nietypowym
sposobem, w jaki gracz wpływał na losy głównego bohatera. Z uwagi na ogromne
ich podobieństwo nie ma sensu zajmować się każdą z tych gier osobno.
Zarówno "Dragon's Lair" jak i "Space Ace" stanowią konwersję z popularnych w
latach 80. automatów do gier. W odróżnieniu
od innych tego typu maszyn, w tym przypadku w ich wnętrzu znajdowały się dyski
optyczne, a gry określano mianem "laserdisc video games". Pomysłodawcą dwóch
serii był Rick Dyer, a za wykonanie odpowiadał Don Bluth, były animator ze
studia Walta Disneya. Pomysł opierał się na stworzeniu interaktywnej bajki,
którą gracz nie tylko ogląda, ale także bierze w niej udział. Takie
podejście ma swoje plusy i minusy. Do tych pierwszych z pewnością należy
zaliczyć stronę graficzno-animacyjną. Gry oparte są na wyśmienitej,
komiksowej grafice wypełniającej cały ekran oraz dużych, świetnie animowanych
obiektach. Minusem jest wpływ gracza na wydarzenia. Jest on bardzo
ograniczony i sprowadza się jedynie do wykonania określonych, prostych
czynności joystickiem (wychył w którąś ze stron lub wciśnięcie przycisku
fire) w odpowiednim momencie (sterować można także przy użyciu klawiatury
numerycznej). To sprawia, że wzrasta dorobek punktowy grającego, a fabuła
toczy się dalej. Należy uważnie obserwować ekran gry, gdyż działania, które
należy wykonać, są w większości przypadków przez grę sygnalizowane
charakterystycznymi błyśnięciami elementów scenerii lub zwyczajnym biegiem
wydarzeń. Na przykład widząc potwora, który ma zamiar nas zaatakować, należy
mu się przeciwstawić, czyli w odpowiednim momencie podjąć z nim walkę
(przycisk fire), a następnie skierować się w stronę naprzeciw nas
znajdujących się drzwi (wychył joysticka do góry (lub jak kto woli - od
siebie)). Wykonanie "akcji" nieprawidłowej lub w niewłaściwym momencie
zawsze skutkuje przerwaniem odtwarzania "bajki" i odegraniem animacji, która
daje nam jasno do zrozumienia, że niestety w tej próbie polegliśmy i musimy
spróbować ponownie (inna sprawa, że sceny śmierci głównego bohatera są
czasami śmieszne i jest ich naprawdę sporo).
Firma ReadySoft, decydując się na konwersję takiej pozycji, z całą pewnością
liczyła się z tym, że łatwo nie będzie. Kolorowa grafika, duże obiekty,
dźwięki zsynchronizowane z akcją na ekranie - tego wszystkiego nie da się
upchnąć na jednej czy dwóch dyskietkach. Każda z gier liczy sobie ich kilka
(od czterech do siedmiu), a czas wczytywania kolejnej sceny nie należy do
najkrótszych. Pomimo tego i tak nie obyło się bez cięć czy rozdzielenia
wersji z automatów. W przypadku wersji amigowych na plus warto zaznaczyć, że
gry korzystają z dodatkowej ilości pamięci, w jaką wyposażony jest komputer.
Minusem jest niestety brak możliwości instalacji na dysku twardym (z pewnymi
wyjątkami, ale o tym później). W obecnych czasach, dzięki WHDLoad, nie jest
to problemem, lecz dawniej było nie lada udręką, zwłaszcza, że "wachlowanie
dyskietkami" w każdej grze serii jest niejako na porządku dziennym.
Styl, którym charakteryzują się te serie gier może wydawać się dla niektórych
nudny i oczywiście taki jest (choć są tacy, którzy mają odmienne zdanie).
Ileż można razy oglądać tę samą scenkę i podejmować rożne próby jej przejścia
wychylając joystick na lewo i prawo? Szybko można popaść w irytację i
zdenerwowanie, gdyż istotne jest to, aby ten ruch wykonać w odpowiednim
momencie. Zbyt wcześnie lub za późno, dwa razy, zamiast jednego - to
wszystko sprawia, że musimy za każdym razem zaczynać od początku. Nowsze
wersje silnika (zastosowany np. w "Guy Spy") wprowadzały pewne dodatkowe
urozmaicenie, które sprawiało, że tytuł znacznie bardziej przypominał grę niż
animowaną bajkę. Niestety opisywane tutaj dwie serie nie są niczym innym jak
właśnie bajką, w której nawet w spokoju nie można uczestniczyć. Poza
grafiką, w grze nie ma nic, co mogłoby gracza przykuć na dłużej do monitora.
Duża objętość gier (spora jak na tamte lata liczba dyskietek), która nie
idzie w parze z ich obszernością (każda gra oferuje od 10 do 15 scen), nie
przekłada się na satysfakcję z prowadzonej rozgrywki. Jeżeli już uda nam się
grę ukończyć, ciężko będzie do niej wrócić, gdyż to, co było w niej do
zobaczenia, już zobaczyliśmy. Prościej i większą frajdę sprawi nam
skorzystanie ze sztuczki, dzięki której gra przejdzie się sama, a my po
prostu obejrzymy bajkę. Ale czy o to chodzi w grach komputerowych? Dziw
bierze, że w latach swoich premier każda gra z tej serii była do nabycia w
Wielkiej Brytanii za astronomiczną kwotę pieniędzy (pierwsza część kosztowała
nawet 45 funtów podczas, gdy inne gry na półkach raczej nie przekraczały 25)!
Rodzi się pytanie za co aż tyle? Chyba tylko za trud włożony w warstwę
graficzną, bo na pewno nie za ładunek tzw. grywalności, którą gry oferowały.
Biorąc pod uwagę lata, w których powstały te gry, to jest w nich naprawdę na
co popatrzeć, ale szkoda, że nie ma w co pograć. Krążące na temat tych gier
opinie mówią, że je się lubi lub nienawidzi. Ja zaliczam się do tej drugiej
grupy.
Seria "Dragon's Lair" opowiada o przygodach rycerza o dźwięcznym imieniu Dirk
The Daring przybywającego do zamku czarownika, w którym zły smok Singe
przetrzymuje księżniczkę Daphne. Premiera gry na automaty odbyła się w roku
1983. Wersja amigowa pojawiła się w roku 1989 i zajęła sześć dysków NDOS.
Była to jednak niepełna wersja "Dragon's Lair" znanego z automatów. ReadySoft
wycięło co nieco, prawdopodobnie ze względów objętościowych. Jednak w ramach
urozmaicenia i wydłużenia czasu rozgrywki, autorzy postanowili wprowadzić
tzw. lustrzane sceny (niestety nie dotarłem do informacji, czy w oryginale
takie sceny również były dostępne). Polega to na tym, że niektóre z etapów
przechodzisz dwa, a i nawet trzy razy, tyle, że stanowią one własne lustrzane
odbicie (a więc działania również musisz wykonywać odwrotnie). Poza tym
niektóre "sceny" (bo w zasadzie tak należy nazwać kolejne odsłony fabuły gry,
w których bierzemy udział), pojawiają się w różnej kolejności. Od strony
dźwiękowej gra jest dosyć uboga. Proste, samplowane dźwięki okrzyków i
towarzyszący im szum rodem z filmów z lat 70. Niektóre sample są urwane i trzeszczą.
Grywalność pierwszej części "Dragon's Lair" stoi na bardzo niskim poziomie - najniższym spośród wszystkich opisywanych tu gier.
Rok po wydaniu "Dragon's Lair", w ramach reedycji, ReadySoft wydało pełną,
nieokrojoną wersję oryginału. Co ciekawe, grę zmieszczono na pięciu
dyskietkach. Wyposażona była w program instalacyjny na dysk twardy,
pracowała w multitaskingu i obsługiwała szybsze procesory. Był to niebywały
techniczny krok do przodu w porównaniu z "dziwolągiem", jaki przedstawiała sobą
część pierwsza. Ponadto autorzy polepszyli nieco grywalność. Dodano menu
pozwalające ustalić liczbę wcieleń, które będzie miał gracz do dyspozycji (od
3 do 5), poziom trudności, który determinował czas trwania gry (tryb
najłatwiejszy sprawia, że rozgrywka trwa najkrócej - tylko kilkanaście scen) oraz
istnienie ewentualnych podpowiedzi (jeżeli nie wykonaliśmy jakiejś czynności,
następuje śmierć bohatera. Jednak tuż przed tym, w kwadracie znajdującym
się w dolnej części ekranu, na krótką chwilę pojawia się podpowiedź co
powinniśmy zrobić, aby tego uniknąć). Ponadto można tutaj wyłączyć lustrzane
etapy, dźwięk, obsługę z klawiatury jak również dokonać zapisu stanu gry. Co
prawda, aby cieszyć się absolutnie pełną wersją należy grać na najwyższym z
możliwych poziomie trudności, z włączonymi lustrzanymi scenami i najmniejszą
możliwą liczbą wcieleń. Reedycja charakteryzuje się największą grywalnością
spośród wszystkich opisywanych tu pozycji. Nadal jednak nie jest ona niczym zachwycającym.
Druga część "Dragon's Lair" na automaty pojawiła się w roku 1984.
Księżniczka Daphne ponownie została porwana, lecz tym razem przez czarownika
Mordroca, który chce się z nią ożenić. Dirk, korzystając z maszyny czasu,
musi podążyć śladami czarownika i uratować ukochaną. Obszerność sequelu
zmusiła ReadySoft do podzielenia konwersji na dwie części. "Dragon's Lair 2:
Time Warp" to pierwsza połówka oryginalnego "Dragon's Lair 2" wydana na Amigę w
roku 1991. Zmieszczono ją na sześciu dyskach i w tej samej formie co
premierowe "Dragon's Lair" (dyskietki NDOS, brak programu instalującego i
ciekawostek wprowadzonych w reedycji pierwszej części - dziwny to zabieg, zwłaszcza, że "Escape from Singe's Castle" wyraźnie podniósł poziom grywalności gry). W odróżnieniu od
"Dragon's Lair", sequel był w całości liniowy (żadnych losowo występujących po
sobie scen czy ich lustrzanych odmian), lecz charakteryzował się kilkoma
nowymi rozwiązaniami. Po pierwsze - zaimplementowano możliwość zapisu stanu
gry (dostępna pod klawiszem S. Klawiszem L odczytujemy stan gry). Koniec z
ciągłym przechodzeniem tych samych etapów. Wreszcie można poświęcić trochę
czasu na próbę przejścia tego konkretnego, a nie męczenie się ze wszystkimi
od początku. Druga sprawa to odejście od schematu: koniec sceny, czyli
gracz musi zobaczyć ekran z wynikiem punktowym. Gra stała się przez to
bardziej płynna (gdyby wyłączyć wachlowanie dyskietkami). Powiększono zasób
sampli, z których tworzona jest otoczka dźwiękowa. Więcej jest
dygitalizowanej mowy, która pełni tutaj rolę jakby narracji. Nadal jednak jest ona
kiepskiej jakości. Drażni poza tym rozpoczynanie się jednego elementu
dźwiękowego w poprzedniej lokacji (po jej ukończeniu) i ponowne jego
rozpoczynanie się w lokacji następnej.
W 1992 roku miała miejsce premiera drugiej połówki oryginalnego "Dragon's Lair 2". Gra od strony technicznej nie różniła się niczym od "Dragon's Lair 2: Time Warp". Na siedmiu dyskietkach NDOS upchnięto ciąg dalszy losów Dirka i znowu porwanej Daphne. Z uwagi na fabułę, która przenosi bohaterów w czasy różnych bajek (np. "Alicja w krainie czarów"), grafika wydaje się nieco bardziej kolorowa i urozmaicona. Grywalność pozostała na takim samym poziomie.
Gra "Space Ace" pojawiła się w roku 1983, zaledwie cztery miesiące po
premierze "Dragon's Lair". W odróżnieniu od pierwowzoru autorzy zdecydowali
się na pewne urozmaicenia, takie jak wybór poziomu trudności oraz kilka
sposobów na pomyślne ukończenie niektórych scen. "Space Ace" opowiada o losach
międzygalaktycznego bohatera imieniem Ace, którego zły komandor Borf
przemienił w jego młodsze wcielenie - Dextera - i uprowadził jego dziewczynę,
Kimberly. Zadaniem gracza jest uratowanie Kimberly i odzyskanie swojego
poprzedniego wcielenia. Co ciekawe, amigowa wersja tej gry z roku 1989,
oparta była na silniku zastosowanym dwa lata później w grze "Dragon's Lair 2:
Time Warp". Pozbawiony był on jedynie możliwości zapisywania stanu gry. Na
czterech dyskietkach NDOS upchnięto całkiem sporo danych, lecz rozwiązania
typu wybór poziomu trudności czy kilka możliwości ukończenia sceny do
amigowej wersji nie trafiły. W odróżnieniu od innych gier serii mamy jedynie
większą liczbę wcieleń - pięć zamiast trzech. Grywalność bez zmian.
Space Ace 2: Borf's Revenge
Dalsze przygody Ace'a znacznie bardziej spopularyzowane zostały w postaci komiksów i animowanych bajek. Nie trafiły nigdy na automaty, lecz komputerowy domowe doczekały się drugiej części jaką jest "Space Ace 2: Borf's Revenge". Fabuła skupia się wokół zemsty jaką przygotował
Borf, który dzięki swoim sprzymierzeńcom odzyskał dawną postać. Ponownie
porwał Kimberly (choć Dexter wyraźnie zwraca się do niej po imieniu Jenny -
czyżby ona również straciła swoje poprzednie wcielenie?), a Dexter musi ją
odbić. Gra wiernie czerpie z silnika "Dragon's Lair 2: Time Warp" - mamy
możliwość zapisywania stanu gry. Grę wydano w 1991 roku i mieści się na
pięciu dyskietkach NDOS. Kwestia grywalności pozostała bez zmian.
Guy Spy
Miałem o tej pozycji nie wspominać, ale warto przy okazji poprzednich sześciu tytułów poświęcić kilka linijek i temu tytułowi. "Guy Spy" stanowi efekt pracy programistów z ReadySoft nad stworzeniem gry powstałej w oparciu o sprawdzony silnik. Gra nie stanowi konwersji z automatów, lecz jest czystym wytworem wyobraźni twórców. "Guy Spy" opowiada o losach agenta, który walczy ze złem tego świata pracując w agencji bezpieczeństwa. W odróżnieniu od innych gier tego typu, "Guy Spy" wyposażony jest w więcej elementów zręcznościowych, co w znacznym stopniu odróżnia ten tytuł od pozostałych. Wprowadza do gry coś nowego. Nie jest to już animowana bajka, lecz seria ładnie animowanych gier zręcznościowych. Poziom grywalności nie jest może zachwycający, lecz znacznie wyższy niż wcześniej opisywanych.
Dragon's Lair 1, 2, 3/Space Ace 1, 2 - Readysoft 1989-1992 | ||||
![]() |
95 | ![]() |
6/5/6/7/4/5 | ![]() |
![]() |
50 | ![]() |
OCS/ECS, 1 MB | |
![]() |
30 | ![]() |
||
![]() |