Aktualności Forum Graffiti Publicystyka Teleport
  • Odyssey

06.03.2022 09:41, autor artykułu: Hubez
odsłon: 1779, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

Odyssey

Odyssey Odyssey "Odyssey" to gra platformowa, która na pierwszy rzut oka wygląda jak typowa "platformówka". Widok z boku, wskaźnik energii, heros z mieczem, scrolling ekranu, platformy, po których skaczemy, wrogowie do pokonania. Szybko okaże się, że wymienione przeze mnie elementy to tak naprawdę mały fragment całości.

Gra została stworzona przez zaledwie dwie osoby: Chrisa Mullendera i Reece'a Millidge'a i wydana w 1995 roku przez małe brytyjskie studio Audiogenic Software. Patrząc na oprawę graficzną, a ta rzuca się w oczy jako pierwsza, możemy dojść do wniosku, że gra powstała dobre kilka lat wcześniej. Powodem tego było to, iż pomimo tego, że gra została wydana w połowie lat 90., to autorzy nie zapomnieli o najstarszych Amigach z chipsetem ECS/OCS. Chociaż gier wydanych stricte pod chipset AGA w 1995 roku nie było zbyt wiele, to jednak gracze i wszelacy użytkownicy Amig przywykli do ładniejszej grafiki, w dodatku w wyższej rozdzielczości, dedykowanej pod lepsze układy. Programiści więc uwzględnili możliwości graficzne wszystkich Amig - gra działa na Amigach z każdym chipsetem - łącznie z układami OCS, które były zakorzenione głęboko w latach 80. Było to bardzo miłym gestem programistów, a zarazem pewną nadzieją i sygnałem dla posiadaczy pierwszej generacji Amig, która to w 1995 roku była już, delikatnie mówiąc, przestarzała.

"Odyssey" to połączenie gry zręcznościowej, przygodowej oraz logicznej. Nie mając oryginalnego pudełka bądź instrukcji gry, nie będziemy znali celu naszej rozgrywki. Przybliżę go trochę. W odległej krainie żył król, który był wyjątkowo szlachetny i lubiany. Miał jednego syna, który wraz z naturalnym odejściem swojego ojca miał zostać spadkobiercą tronu oraz całej krainy. Król posiadał jednocześnie brata - uzurpatora, który uknuł intrygę i podstępem zabił króla i zasiadł na tronie, pozbywając jednocześnie możliwości objęcia władzy przez syna prawowitego władcy. Tym synem właśnie jesteś Ty. Z początku nie wiesz o co chodzi... Nie rozumiesz całej sytuacji. Nadworny czarodziej wyczuwając intrygę Twojego wuja oraz w obawie o Twoje bezpieczeństwo, porywa Cię i zaprowadza w bezpieczne miejsce, gdzie jako dziecko jesteś szkolony w wielu dziedzinach. Gdy osiągasz pełnoletność oraz dojrzałość, podejmujesz wyzwanie, w którym stoczysz pojedynek ze swoim wujem, aby pozbawić go panowania.

Odyssey Odyssey Poruszamy się postacią, która doskonale włada mieczem, potrafi też biegać, skakać, a także kucać. Zaczynając grę do wyboru mamy jedną z siedmiu misji. Misja to nic innego jak wyspa, do której dopływamy własnoręcznie napędzaną łodzią. Sama opcja wyboru planszy jest rozwiązana w ciekawy sposób - mianowicie poruszamy cieniem animowanej dłoni. Możemy wybrać dowolną wyspę, od której chcemy zacząć, ale szybko może się okazać, że nasz wybór nie jest zbyt trafiony. Już na początku wyspy możemy zderzyć się z bramą, do której klucz należy zdobyć na innej wyspie bądź napotkamy na mur, którego nasz bohater nie pokona. Sam pobyt czy też zdobycie ekwipunku na danej wyspie ma wpływ na nasze przetrwanie na innej. Eksplorując wyspy będziemy znajdować coś w rodzaju artefaktów, dzięki którym otrzymamy naukę przemiany naszego bohatera w inną postać. Są to m.in. konik polny, głaz, tygrys, wiewiórka etc. Każda z tych istot posiada unikalne cechy: ptak potrafi latać, kamień potrafi przeciskać się po wąskich korytarzach i niszczyć przeszkody, konik polny wysoko skacze. Tylko dzięki opcjom przemiany uda nam się ukończyć grę. Możliwość przemiany to właśnie fundamentalna i najważniejsza cecha gry. Samo wymachiwanie mieczem to rzecz naprawdę drugorzędna. Z wieloma przeciwnikami nie będziemy w ogóle walczyć, nie będzie sensu - lepiej go przeskoczyć niż bez sensu stracić energię bądź życie.

Eksplorując wyspę zawsze dojdziemy do drugiego końca mapy, który, jak to na wyspie bywa, również jest otoczony wodą. Duża część rozgrywki odbywa się również w podziemiach, które występują na wyspach. Na odludziach spotykamy nie tylko przeciwników, którzy nie są do nas przyjaźnie nastawieni, ale również neutralnych w stosunku do nas mieszkańców. Niemniej jednak ukończenie gry bez nich jest niemożliwe. Często wykorzystamy ich do uruchamiania różnych zapadni, gdy potrzebujemy na przykład w dwóch różnych miejscach jednocześnie nacisnąć dźwignię, która otworzy dla nas przejście.

Gdy przeszedłem pierwsze misje wówczas liczyłem, że kolejna wybrana misja będzie podobna do poprzedniej - pokonujemy wrogów, od czasu do czasu dokonujemy transformacji, penetrujemy teren, zdobywamy amulet, wracamy do bazy. Okazało się jednak, że różnią się one między sobą. Na przykład może się zdarzyć, że na niektórych będziemy zarabiać monety za wykonywanie zadań, takich jak doprowadzenie mieszkańca wyspy do domu. Dzięki nim przekupimy strażnika i zdobędziemy amulet. Monety są również rozrzucone po etapie, a ich zbieranie nie jest łatwe - przeszkadza nam w tym latający na wysokim pułapie ptak, którego nie jesteśmy w stanie zabić. Możemy jedynie go odstraszyć mieczem. W tej planszy często też zamieniamy się w malutkiego wróbla, który jest bezsilny w starciu z wielką ptaszyną i musimy wykazywać się sprytem oraz często stosować uniki.

Oprócz wszelkiego rodzaju przeciwników w postaci zwierząt oraz człekokształtnych postaci spotkamy również doskonale władających swoją bronią łuczników. Kontakt z każdą z tych postaci kończy się spadkiem poziomu naszej energii, a w dalszym rozrachunku śmiercią naszego wojaka. Drugą trudną jednostką są coś a'la rycerze z wielkimi maczetami. Są to wrogo nastawieni słudzy obecnego króla. Nasz bohater regeneruje się sam - wystarczy odczekać chwilę w bezpiecznym miejscu, aby odzyskać energię. Może się wydawać, że to bardzo duże ułatwienie - wystarczy się cofnąć, odczekać i ruszyć dalej w podróż. Niestety tak nie jest. Wrogowie otaczają nas z każdych stron, łucznik potrafi do nas wycelować nawet wtedy, gdy go nie widzimy. Postój nie jest wskazany. W podziemiach spotykamy wiele pułapek, spadające głazy, latające strzały, z którymi kolizja również spowoduje spadek naszej energii. Oprócz samoistnej regeneracji, na mapie znajdujemy wyrastające jabłka, których zjedzenie podnosi poziom energii. Mamy ograniczoną ilość żyć, nie mniej jednak na mapie znajdujemy dodatkowe życia. Wysp w sumie jest siedem, ostatnia wyspa to wyspa umieszczona centralnie, na której znajduje się zamek króla. Wyspy mają klimatyczne nazwy: Equus, Leo, Epeira, Vargula, Buteo, Gryps oraz Raphus.

Ciekawie pomyślany jest zapis gry. Aby tego dokonać, musimy wrócić do łodzi, dostać się do menu i zapisać rozgrywkę. W ten sposób zawsze wczytując grę, zaczniemy w menu gry. W grze nie ma punktacji. Dysponujemy również nieograniczonym czasem. W sumie to dobrze - nie ma chyba nic gorszego w grze jak spoglądanie kątem oka na zegar odliczający czas, którego to przekroczenie zakończy grę. Na mapach są również "checkpointy". W przypadku śmierci nie zaczynamy w łodzi, na początku etapu, a w ostatnio zaliczonym "punkcie kontrolnym".

Grafika w grze jest typowo amigowa - "pikselowo" szczegółowa, kolorowa, w zależności od wyspy utrzymywana raczej w jednolitej, lekko szarawej tonacji. Nie ma tutaj pastelowych, żywych kolorów jak np. w "Superfrog" czy "Brian the Lion". Gra miała mieć bardziej "poważny" a zarazem mroczny klimat. Trzeba po prostu zagrać, aby zrozumieć o czym piszę. Autorzy przywiązali ogromną uwagę do wszelkich animacji postaci. Każda postać, nie tylko nasz bohater, posiada wiele klatek animacji. Animacja głównego bohatera to prawdziwy majstersztyk - widać jak nasz bohater oddycha, w trakcie biegu podskakują mu włosy. Proces transformacji do innej kreatury to po prostu animacja z najwyższej klasy sceny amigowej. Przy tym wszystkim zachowana jest charakterystyczna "surowość grafiki". Wszystkie postacie, platformy, po których się poruszamy są niewielkie, przez co zawsze na ekranie mamy sporo elementów. Grafika to mocna strona gry.

Co do efektów dźwiękowych to możemy również spodziewać się ich wysokiej jakości (zajmowała się tym elementem ta sama osoba, która jest odpowiedzialana za oprawę graficzną). Muzyka znajduje się jedynie na ekranie tytułowym. Jest bardzo przyjemna, stosunkowo długa i wielowątkowa. Podczas rozgrywki występują jedynie efekty dźwiękowe, nie mniej jednak jest ich na tyle dużo, są na tyle przyjemne, że oprawa muzyczna nie jest potrzebna... W eterze ciągle słyszymy jakieś dźwięki: szum powietrza na polu, spadające krople wilgoci w jaskini. Słychać, że wokół tętni życie. Pod względem audio gra również reprezentuje wysoki poziom.

"Odyseja" jest niezwykle rozbudowana, długa, a zaprezentowane światy są, można rzec, "otwarte". Gra jest też dopracowana (choć zdarzył mi się błąd wpadnięcia w miejsce, z którego nie dało się wydostać) i bardzo trudna. Wiele razy ciężko było się domyśleć co mamy zrobić oraz czy to, co robimy jest prawidłowe... Spokojnie - gra ma ciekawą cechę - nie da się w niej nic zawalić, tzn. nie ma możliwości, że udamy się gdzieś, dostaniemy się gdzieś, zrobimy coś, a czegoś nam brakuje i musimy załadować poprzedni stan gry bądź zacząć grę od nowa. Co prawda naciskając klawisz ESC nasz bohater ginie, lecz nie wiem w jakim celu to zastosowano (może właśnie na potrzebę sytuacji, gdy przydarzy nam się nieplanowany przez autorów błąd w grze?). Tytuł, gdy został wydany był naprawdę miłym akcentem dla posiadacza każdej Amigi - nawet tych najstarszych. Odnoszę wrażenie, że autorzy w dalszym ciągu liczyli na rozwój Amigi - najstarsze Amigi potraktowali w dalszym ciągu jako komputer rozwojowy i przyszłościowy.

Artykułów na temat gry "Odyssey" w polskiej prasie było niewiele - świat w 1995 roku był zwrócony w kierunku gier 3D, FPP. Osobiście spotkałem się z jedynym opisem jaki był w "Secret Service" z kwietnia 1996 roku. Opis był bardzo krótki i lakoniczny - nie wspomniano w nim w ogóle o podstawowej cesze jaką jest możliwość przemiany bohatera. Pomimo tego, ta krótka notatka o grze zainspirowała mnie, aby w nią zagrać. Pewnie gdyby "Odyseja" wyszła 3-4 lata wcześniej (a była taka możliwość z uwagi na to, iż gra działa na chipsecie OCS i procesorze 68000) dziś byłaby na tyle znana i popularna, jak inne topowe platformówki. W chwili debiutu gra nie zyskała na popularności, a dziś jest grą zapomnianą, o której nawet niewiele jest w czeluściach internetu. Co ciekawe w dalszym ciągu istnieje strona internetowa firmy Audiogenic i można w niej zakupić gry również na Atari. Podejrzewam, że zakup gry "Odyssey" (o ile jest możliwy) w cenie 25 funtów brytyjskich może być tańszy niż zakup egzemplarza z II ręki na rynku polskim.

 głosów: 4   tagi: Odyssey, platformówki, gry platformowe, Audiogenic
komentarzy: 12ostatni: 29.04.2023 09:59
Na stronie SCENA.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem