Jeżeli przyjrzymy się polskich grom z połowy lat 90-tych, z całą pewnością u większości z nich zauważymy kilka wspólnych elementów, które je charakteryzują. Wśród nich wyróżnia się tworzenie gier koncepcyjnie i graficznie podobnych do zachodnich przebojów. Jako przykład z głowy wymienię tutaj "Poltergeist", czyli polska odpowiedź na serię "Valhalla" czy też "Cyber Force" jako polski odpowiednik "Flashbacka". "Rooster" teoretycznie również daje się podciągnąć pod tę teorię, gdyż realizacja graficzna (jak i nawet nazewnictwo plików na dyskietkach) zapożyczono z serii "Alien Breed". Autorzy jednak zmienili znacznie koncepcję, tworząc grę podobną z wyglądu, choć inną z poziomu oferowanej rozrywki.
"Rooster" nie jest zwykłą strzelaniną, choć z pozoru może taką przypominać.
Naszym zadaniem, jako najlepszego ziemskiego komandosa, jest unicestwienie
terrorystów z Marsa, którzy opanowali bazę naukową na Księżycu, gdzie
najlepsi ziemscy naukowcy prowadzili badania nad nowymi rodzajami broni.
Jakie mogą być skutki, gdy naukowcy zdradzą wyniki badań nie trzeba chyba
mówić. Terroryści i tak wykazali się już sporą wiedzą, gdyż systemy obronne
stacji kosmicznej w postaci robotów, traktują naszego komandosa jako
zagrożenie. Nie ma ich zbyt wielu, lecz są dosyć
wytrzymałe i wystarczająco inteligentne, aby skutecznie utrudnić nam
rozgrywkę. Co również ciekawe, wraz
ze spadkiem sił witalnych u niektórych wzrasta agresywność. Ostrzelany robot
będący na skraju swojego żywota jest bardziej niebezpieczny niż gdy przyjął
"na klatę" pierwszą serię.
Zadaniem gracza jest przebrnięcie przez cztery, dosyć rozbudowane etapy. I
nie chodzi o to, aby wyciąć w pień wszystko, co się rusza. Wiele tzw.
przeszkadzajek nie daje się zniszczyć ani przy pomocy karabinu, który nasz
komandos posiada, ani przy pomocy mobilnych rakiet, które można znaleźć w
korytarzach. Trzeba je przechytrzyć, a to czasami może nie być takie proste.
Poza tym należy uważać, w co się strzela. Przypadkowym strzałem możemy
zniszczyć rakietę (której wykorzystanie w odpowiednim miejscu mogłoby nam
uratować życie lub umożliwić dalszą rozgrywkę) lub zabić naukowca, który
otworzyłby nam zamknięte drzwi (do naukowców należy podejść - po podniesieniu
przez nich rąk i odczekaniu krótkiej chwili zazwyczaj otwierają się jakieś
drzwi). W labiryntach znajdują się również przełączniki w ścianach, które
otwierają zamknięte drzwi lub aktywują pewne urządzenia oraz teleporty,
które przemieszczają nas w inną część etapu. Na swojej drodze napotkamy
również komputery, do których należy włożyć odpowiednią dyskietkę, aby otworzyć drzwi lub aktywować jakiś mechanizm. Dodatkowo natrafimy też
na różnego rodzaju reaktory, czy inne turbiny i generatory, które trzeba po
prostu uaktywnić.
Graficzna realizacja gry przypomina serię "Alien Breed" - widok pionowy z
góry, komandos, giwera. Podobieństwa jednak się kończą, gdy bardziej
zagłębimy się w grę. Przyświeca jej inna idea, niektórzy może nawet powiedzą
"ciekawsza", gdyż większy nacisk położono na stronę logiczną niż
zręcznościową. W sumie to dobrze, gdyż co to za przyjemność grać w polski
klon zagranicznego hitu? Po co powtarzać coś, co już było, skoro można,
wzorując się na tym, zrobić coś własnego? Może nie lepszego, ale innego.
Wydaje mi się, że programistom z TSA udało się tego dokonać. I choć mimo
tego, że gra nieco szwankuje od strony animacji głównego bohatera (porusza
się on również jak robot), strzelanie wygląda nieco sztucznie i wieje nieco
graficzną monotonią, "Rooster" potrafi wciągnąć. Pomimo kolejnych porażek (o
które nietrudno) i dosyć wysokiego poziomu trudności (tylko jedno "życie", a
niewielkie zasoby energii uzupełniać można niezbyt hojnie rozrzuconymi
zielonymi kryształami), chce się grać. Z każdą próbą gracz jest bardziej
zaznajomiony z labiryntem, poznaje jego kolejne tajemnice i jest już
prościej, a przez to ciekawiej. Dużą pomocą jest instrukcja do gry, w której
znaleźć można sporo informacji bardzo pomocnych w ukończeniu każdego z etapów
oraz mapy. Trochę tylko szkoda, że gra nie została wyposażona w żaden system
kontynuacji rozgrywki (zapis stanu gry lub kody), gdyż przebrnięcie przez nią
całą wymaga nie lada cierpliwości i masy wolnego czasu.
"Rooster" może nie zachwyca wykonaniem (ani też nie gorszy), ale oferuje pewien poziom rozrywki, który sprawia, że tytuł ten można uznać za jedną z lepszych polskich produkcji.
Gra mieści się na dwóch dyskietkach. Nie posiada programu instalacyjnego na dysk twardy, lecz wystarczy przekopiować pliki do jednego katalogu i zrobić odpowiednie przypisania. Niestety jeden z dysków nadal musi znajdować się w napędzie. Co prawda gra nie wczytuje się długo i można nawet pokusić się o grę z dyskietek (częsta "dyskoteka" nam nie grozi). Gra wykorzystuje również drugą stację dyskietek. Działa na każdym modelu Amigi, nawet mocno rozbudowanej A1200.
Rooster - TSA 1993 | ||||
![]() |
65 | ![]() |
2 | ![]() |
![]() |
60 | ![]() |
||
![]() |
65 | ![]() |
||
![]() |