"Space Quest - The Sarien Encounter" to pierwsza część cyklu o przygodach kosmicznego sprzątacza. Jak zapewne wielu z Was może się domyślać, a pozostali doskonale wiedzą, gra jest przygodówką i firmowana jest szyldem amerykańskiej firmy Sierra - potentata tego gatunku na przełomie lat 80. i 90. poprzedniego stulecia.
Rogera (choć to imię możemy zastąpić nawet własnym - gra poprosi nas o jego podanie, a w przypadku braku odpowiedzi zastosuje wspomniane domyślne) poznajemy, gdy budzi się w schowku na szczotki i inne detergenty czyszczące. Spać musiał jakiś czas (powodu możemy się tylko domyślać), gdyż ominął go dosyć kluczowy moment, który ma i będzie miał ogromne znaczenie w jego życiu - statek kosmiczny Arcada, którym podróżuje i na którym pracuje, został zaatakowany przez przybyszów z układu Sarien. Zabili oni całą załogę i wykradli najnowsze dzieło naukowców - generator gwiazd. Dodatkowo włączył się system autodestrukcji i w 15 rzeczywistych minut (w niektórych wersjach 30 minut) Roger, jako jedyny ocalały, musi się ewakuować, a następnie znaleźć sposób na wyrwanie z łap Sarieńczyków tego, co ukradli.
Na drodze do pomyślnego końca, Roger będzie musiał stawić czoła różnorakim niebezpieczeństwom, które będą na niego czyhać praktycznie w każdym miejscu, do którego trafi. Przysłowiowy "Game Over" będziemy widywać w grze naprawdę często i przyznaję, że jest to chyba pierwsza (i jedyna) seria gier przygodowych, w jaką grałem, w której tak bardzo trzeba uważać na wszystko, co się robi. Niektórzy mogą uznać to za bardzo irytujący element i będą mieć rację, choć z uwagi na fakt, że rodzajów niepowodzenia jest cała masa, czasami można się nawet pokusić o umyślne igranie z losem bohatera tylko po to, aby zobaczyć, co takiego przygotowali dla niego autorzy (ten fragment szczególne odnosi się do wersji "odświeżonej"). Bądź co bądź wpływa to na wyraźne utrudnienie gry, która - prawdę mówiąc - jest dosyć krótka, ale z drugiej strony nieco ją uatrakcyjnia.
Zagadki, które przygotowali dla nas autorzy, nie są skomplikowane. Gra prowadzi nas jak po sznurku. Nie ma zbyt wielu przedmiotów, a więc nawet próbowanie wszystkiego na wszystkim szybko przynosi rezultaty. Podobnie rzecz ma się z lokacjami, których nie ma zbyt wiele i podobnie, jak w przypadku przedmiotów, szybko uda nam się ustalić, w których jest coś do zrobienia, a które są zwyczajnym "zapchaj miejscem na dysku". Zazwyczaj w takich lokacjach zginiemy, co będzie dla nas sygnałem, aby tam więcej już nie wchodzić. Z uwagi też na to, należy bardzo często zapisywać stan gry, gdyż, jak już wcześniej wspominałem, śmierć czai się dosłownie wszędzie. W wersji odświeżonej trochę rozczarowuje brak jakiejkolwiek możliwości dokładniejszego eksplorowania gry - grę ukończymy wyłącznie wtedy, gdy uzyskamy pełne 202 punkty, a te z kolei przyznawane są za każdą czynność wykonaną zgodnie z planem gry. Przydałaby się możliwość ukończenia gry z mniejszą liczbą punktów (coś takiego ma miejsce w oryginale i w innych grach firmy), a te brakujące zachęcałyby gracza do ponownej próby z nieco bardziej dogłębną analizą pewnych zdarzeń, przedmiotów i miejsc.
Jak już zapewne zdążyliście się zorientować, "Space Quest 1" powstała w dwóch wersjach: oryginalnej (rok 1987) i odświeżonej (rok 1991). Ta pierwsza, oparta na interfejsie AGI, charakteryzuje się wprowadzaniem poleceń wydawanych bohaterowi z linii komend, przez co dla niektórych, niewprawionych w grach Sierry, może być to barierą nie do pokonania. Trzeba nie tylko wykazać się dobrą znajomością języka angielskiego, ale pewnego rodzaju przyzwyczajeniem oraz obyciem z "pisanym interfejsem". Warto jednak zwrócić uwagę, że parser należy do tych bardziej przyjaznych (możliwość powtarzania ostatniego polecenia), choć mało inteligentnych (czasami trzeba zbyt dokładnie wydać polecenie i synonimy nie zawsze znajdują zastosowanie). Grafika występująca w grze jest prosta i mało kolorowa, choć problemów z odróżnieniem kamienia od drzewa z całą pewnością nie będziemy mieć. Typowy styl Sierry z końca lat 80., więc nie ma o co kruszyć kopii. Sposób sterowania grą wymusił z kolei to, że jest to wersja nieco łatwiejsza - bardziej przewidywalna i z racji ograniczeń technicznych w latach, w których powstała, nie oferuje zbyt wielu niespodzianek, którymi z kolei może pochwalić się wersja odświeżona. Tę właśnie cechuje lepsza grafika (charakterystyczny styl komiksowy, który jak można przeczytać w sieci, nie wszystkim fanom serii przypadł do gustu), animowane przerywniki, większa nieprzewidywalność zdarzeń oraz całkiem nowy interfejs SCI znany z innych tzw. "odgrzewanek" firmy. Gra się zupełnie inaczej. Śmierć bohatera jest obrazowana różnymi incydentami i naprawdę warto docenić wkład grafików i animatorów w urozmaicenie gry. Z ciekawostek warto wspomnieć o kilku odmiennych elementach wprowadzonych do odświeżonej wersji (jak również i usuniętych), mających wpływ na przejście gry oraz na pewien element humoru - gra dysponuje dwoma ikonami: wąchania i smakowania, które nie są w grze w ogóle potrzebne i mają wyłącznie cel rozrywkowy. Odświeżona wersja, oprócz lepszej grafiki i nowego interfejsu, oferuje również znacznie lepszej jakości udźwiękowienie. Muzyka jest obecna przez większą część gry, a niektóre efekty dźwiękowe są dygitalizowaną mową, która obrazuje poziom zagrożenia lub wydarzenia na ekranie. W porównaniu do wersji oryginalnej, gdzie cisza dzwoni nam w uszach przez całą grę, jest to bardzo korzystne wzbogacenie tytułu i urozmaicenie rozgrywki.
Z perspektywy czasu "Space Quest" to ciekawa gra przygodowa, której akcja została umiejscowiona w kosmosie. Oczywiście nie ma co porównywać jej z najlepszymi w tym gatunku, czyli choćby "Beneath a Steel Sky" czy "Universe", ale wszystko ma swoje początki i nie od razu jest idealne. Dla hardcore'owych klasykowców wersja oryginalna będzie pionierską i intrygującą przygodą oferującą nowatorskie podejście do tematu. Fani typowego systemu "point and click" będą z całą pewnością bardziej usatysfakcjonowani wersją odświeżoną, z racji bardziej przyjaznego interfejsu oraz wykonania. W zależności od tego, który rodzaj zabawy preferujesz, wybierz tę wersję dla siebie.
Oryginał wydano na jednej dyskietce, a wersję odświeżoną na sześciu. Obie gry działają na dowolnej Amidze, lecz nie ma co ukrywać, że w wersję odświeżoną lepiej grać na bardziej rozbudowanych konfiguracjach (wymagany jest minimum 1 MB pamięci). Najlepszą możliwą opcją jest zainstalowanie gry na dysku twardym, gdyż, jak to w przypadku Sierry, autorzy nie rozpieścili nas sensownym obłożeniem dyskietek danymi i konieczna jest "żonglerka". Jeżeli jednak zdecydujesz się na grę z dyskietek, wówczas warto sobie dopomóc drugim napędem, w którym zawsze musi znajdować się dysk Startup. Gra nie pogardzi również większą ilością pamięci, z której robi użytek oraz szybszym procesorem (na A500 gra jest strasznym ślimakiem). Cały ten akapit mogą sobie darować wszyscy, którzy korzystają z WHDLoad - gra jest obsługiwana bez najmniejszych problemów zarówno w wersji oryginalnej, jak i odświeżonej, zapewniając najlepszy z możliwych komfort rozgrywki.
Space Quest: The Sarien Encounter - Sierra 1987/1991 | ||||
85 40 (wersja z 1987) |
1 lub 6 | |||
80 5 (wersja z 1987) |
1 MB (wersja z 1991) | |||
80 70 (wersja z 1987) |
http://wiw.org/~jess/roger.html | |||