@lod20, post #2
@Gżegżółka, post #4
@baderman, post #6
W ostatnim czasie zetknęłam się z grupą młodych ludzi w wieku od kilkunastu do dwudziestu kilku lat, którzy określali siebie mianem „undergroundu komputerowego na wzór zachodni”. Otóż ci uczniowie i studenci, wyposażeni przez majętnych rodziców w kosztowną zabawkę, bałamucą się komputerowo, czy – co może zabrzmi bardziej współcześnie – po prostu szpanują. Podstawowe atrybuty owego szpanu to: nadużywanie specjalistycznego słownictwa, które nawet wtedy, gdy nie niesie żadnej treści, brzmi dla laika co najmniej tajemniczo; wielogodzinne ślęczenie nad klawiaturą mające na celu zbudowanie dość przypadkowych „grafik komputerowych” – oczywiście na bazie gotowych, zachodnich programów. Młodzieżowy klan komputerowców wypracował także własny język. Jego członkowie budują własne proste własne programy rysunkowe opatrzone tekstem słownym, które kopiują na dyskietkach, a następnie wymieniają – m. in. poprzez pocztę – między sobą. Cóż, zabawa przyjemna i niegłupia, choć przynosząca niewiele pożytku.
@nogorg, post #8
Strategie reklamowe polskich piratów komputerowych
Jedną z podstawowych strategii reklamowych stosowanych przez handlarzy pirackim oprogramowaniem było dołączanie do kopiowanych przez siebie programów dodatkowych artefaktów software, które pełniły funkcję reklamową.
@agrajek, post #9
Dobrym przykładem takiej prostej strategii reklamowej, która nie wymagała dużej wiedzy na temat programowania, może być reklama usług Roberta Kinga – znanego handlarza działającego na giełdzie na
Grzybowskiej w drugiej połowie lat 80. W tworzonych przez siebie intrach
@nogorg, post #8
@Daclaw, post #11