No bo każdy bawi się jak lubi.
Ja mogę wymienić kilkanaście gier w które faktycznie trochę pograłem w 1990-94 na Atari XL/XE, ale trudno mi wymienić choćby 3 gry na Amigę w które pograłem dłużej niż 20 minut. Zupełnie nie pamiętam żebym na Amidze grał. Zbierałem gry, w czasach powszechnego darmowego piractwa przez łapy przechodziło niemal wszystko, na dysku zostawała jakaś część. Ale nie pamiętam żebym kiedykolwiek zobaczył trzeci level jakiejś gry (drugi jeszcze czasem się zdarzyło).
Grę się uruchamiało, oglądało intro, naciskało START, popatrzyło na kawałek gry i 2 minuty później był QUIT.
Dożyliśmy czasów w których wszystko się odwróciło. Demoscena jest bardzo związana z retro, a retro to w ogromnej większości gry (zwykle do tego właśnie wracają długo nieobecni). Imprezy miłośników demosceny i gier retro bardzo często się łączą (widać to zwłaszcza w świecie Atari), gry mieszają się z demami i dochodzi do niespotykanego dawniej zjawiska - na party gra się w gry.
W latach 90 wręcz wstydem było uruchomienie jakiejś gry na party. Zresztą i tak nie one tych ludzi kręciły. Gry na monitorach zaczęły się pojawiać gdy na party zaczęli przyjeżdżać grzybiarze.
A teraz? Party bez turnieju w Sensible Soccer to nie party. No i bardzo dobrze jeżeli to jest odpowiedź na zapotrzebowanie społeczności. Ale jeżeli kogoś nigdy nie interesowało granie to gry traktuje jak takie dziwne dema w których trzeba coś robić żeby je oglądać. Często ładne ale jednak nudne produkcje, które lepiej obejrzeć na YouTube niż się męczyć żeby zobaczyć coś dalej.
Wbrew pozorom retro-gracze i retro-demoscenowcy nie zawsze się rozumieją. Ostatnio od kogoś kogo bardzo lubię słyszałem coś takiego "ja lubię dema, które pokazują jakąś historię". Odparłem wtedy "czyli lubisz filmy animowane, a nie dema". Nie ma w tym nic złego. Po prostu grupa docelowa rasowych dem i rasowych gier jest zazwyczaj inna, a my w tej epoce mody na retro jakoś na siłę te grupy łączymy.
Zgadzam się z tym, że zrobienie gry to jest przedsięwzięcie nieporównywalnie większe i trudniejsze do ukończenia niż zrobienie dema. Podczas robienia dema nie ma tej drugiej, gorszej połowy w której tworzenie przestaje być przyjemnością, a zaczyna być po prostu ciężką, powtarzalną, niesatysfakcjonującą robotą. Dlatego pewnie, jeżeli tylko możemy (niczego nikomu nie obiecaliśmy, nie wzięliśmy pieniędzy) to przerywamy pracę nad wiekszością gier niezależnych. Po prostu nie mamy ochoty na drugi, w dodatku darmowy, etat.
Mi właśnie niedługo minie 7 lat odkąd dłubię przy grze (głównie dla MorphOS ale jest bardzo przenośna więc nie tylko). I końca nie widać. Nie ma nawet jednego levelu (a ma być min. 200).
Już nawet postanowiłem, że robię to tylko dla własnej zabawy i nigdy jej nie upublicznię. Spędzam przy niej całe noce, weekendy i jest to ostatnia rozrywka jaka naprawdę mnie jeszcze bawi.
Ostatnia aktualizacja: 22.04.2024 19:59:16 przez MDW