Firma Gremlin, wydawca słynnej serii "Lotus", większości kojarzyć się będzie z produktami wysokiej jakości. Poniższy przykład dobitnie jednak wskazuje, że sam wydawca to nie wszystko. Tak naprawdę liczy się zespół, który grę opracował, a wydawca chwytając pod swoje skrzydła pierwszych lepszych, którzy chwalą się, że przygotują tytuł najwyższej jakości, powinien wykazać się ogromną ostrożnością. Czujność należałoby także zwiększyć wtedy, gdy gra ma być firmowana czyimś logo. Ale może od początku...
"Celica GT Rally" to symulator jakich Amiga już trochę widziała. Zasiadamy za kierownicą toyoty i bierzemy udział w Mistrzostwach Świata WRC (tak a propo, w roku wydania gry, Toyota zdobyła mistrzostwo, więc ta gra to chyba taki "tribute"). Będziemy jeździć w trzech państwach: Anglii, Meksyku i Norwegii. W każdym do przejechania czeka 10 tras. Jak można się domyślić po samych nazwach państw, warunki atmosferyczne podczas jazdy mogą być różne. Oprócz słonecznej pogody przyjdzie nam jeździć podczas deszczu, burzy piaskowej, śnieżycy. Interesującym novum jest ograniczanie widoczności przez zalegający na przedniej szybie deszcz, śnieg lub piasek, który można przy pomocy wycieraczek przetrzeć. Ciekawostką jest także możliwość przeanalizowania trasy przed wyścigiem i na mapce zaznaczenie miejsc, w których jadący z nami pilot oznajmi swoim głosem rodzaj zakrętu, do którego się zbliżamy.
Tak w zasadzie to tyle pozytywów o tej grze można napisać. Reszta to po prostu kubeł pomyj. Na początek popatrzmy na samą jazdę - istna tragedia! Jadąc ma się wrażenie, że sterujemy sześcianem, który nie ważne czy jedzie 100 km/h czy 20 km/h, zawsze wchodzi w zakręty tak samo. Brak jakiegokolwiek realizmu jazdy. Słynny "Test Drive" czy "4D Sports Driving" oparte na wektorowej grafice dają poczucie znoszenia, utraty przyczepności lub chociażby prędkości, których w tej grze niestety nie czuć. Co z tego, że grafika to dosyć ciekawe bitmapy (wymieszane z odrobiną wektorówki), skoro to w ogóle nie o to chodzi, aby podziwiać widoczki. Gracz ma się tutaj ścigać w Mistrzostwach WRC zasiadając za kierownicą nie byle jakiego wozu jakim jest toyota celica. Tutaj zamiast tego mamy kokpit nafaszerowany reklamami kilku różnych sponsorów i jakąś kwadratową furę. Innym ciekawym wynalazkiem jest możliwość odwrócenia sterowania - wychylając joystick w prawo, skręcisz w lewo. Ciekawe dla kogo ta "dogodność", bo pożytku z niej nie ma żadnego.
Sama jazda samochodem jest nudna jak flaki z olejem. Kolejne wyścigi są do siebie podobne jak dwie krople wody i różnią się jedynie warunkami atmosferycznymi oraz rozłożeniem zakrętów. Są to zwyczajne odcinki specjalne, w których liczy się czas. Z nikim się nie ścigamy, z naprzeciwka nikt nie wyjedzie. Po prostu my i zakręty, które trzeba pokonać, tylko po to, aby po ukończeniu etapu dowiedzieć się jak inni, wirtualni (lub czterech innych żywych) przeciwnicy sobie poradzili i które w związku z tym mamy miejsce w tabeli. Tyle. Grę bez większego wysiłku można ukończyć w dwie godziny, mając jednak baczenie na to, aby nie przysnąć.
Grafika jest może ciekawa jak się patrzy na obrazki, lecz wystarczy, że nasz "czołg" ruszy do przodu, a od razu poczujemy odruch wymiotny. Na prostej jeszcze jakoś to jest, ale na zakrętach... Sprawy wcale nie ratują duże obiekty na poboczu w postaci drzew (choć i tutaj zdarza się kiszka - popatrzcie na kaktusy na trasach meksykańskich) oraz kilka rodzajów budynków z ich ciekawym efektem zbliżania się. Ciekawie przedstawia się efekt deszczu, śniegu i piasku, który zalega na przedniej szybie (szkoda, że później chyba nikt tego efektu nie wykorzystał) oraz pilot ostrzegający o zakrętach (kłania się Colin McRae Rally wydany kilkanaście lat później). W menu gry mamy ekrany tytułowe, na które składają się niebiesko-białe retusze zdjęć tytułowego pojazdu. Muzyka to jeden utwór przygrywający jedynie na początku gry (całkiem ciekawy, rozpoznawalny). Pomiędzy etapami i oglądaniem ekranów z wynikami już się nie pojawia (a szkoda). Dźwięki wołają o pomstę do nieba. Ryk silnika wywołuje dreszcze i wcale nie brzmi jak "smok" drzemiący pod maską celicy. Pisk opon towarzyszący skrętom to jeden z bardziej denerwujących dźwięków w historii amigowych gier. Wydawało mi się, że Gremlin wydając swoje gry przepuszczał je przez coś w rodzaju Quality Assurance, lecz tutaj chyba o tym zapomniano lub panowie testerzy byli ślepi i głusi.
"Celica GT Rally" to tytuł, który mam wrażenie został stworzony na siłę. W porównaniu z grami z tego samego okresu lub nawet trochę wcześniejszymi wypada blado. Zgodnie z informacjami w angielskich pismach (które notabene, w większości przypadków, zachwycały się tą pozycją), autorzy pracowali nad grą dwa lata. No cóż, może było lepiej popracować jeszcze dwa, bo prawdę powiedziawszy trudno powiedzieć co sprawiło najwięcej kłopotu i przeciągnęło okres dewelopingu na tak długo, a i tak w efekcie dostaliśmy knota. A może "Celica GT Rally" to jakaś nieukończona beta, którą trzeba było wydać, bo akurat była okazja, a przecież spragnieni w tamtych czasach (i nie tylko) gier amigowcy gotowi byli zapłacić każde pieniądze, zwłaszcza za symulator samochodu.
Gra zajmuje jeden dysk i działa na dowolnej Amidze (choć jak wiadomo, mocniejsze konfiguracje sobie raczej nie radzą). Posiada funkcję zapisywania stanu rozgrywki (i chwała za to autorom, bo przejechanie wszystkiego za jednym razem od początku byłoby już przegięciem maksymalnym). Instalacja na dysk twardy jest możliwa przy wykorzystaniu WHDLoad.
Celica GT Rally - Gremlin Graphics 1990 | ||||
65 | 1 | |||
35 | OCS/ECS | |||
25 | ||||