Geneza recenzowanej gry jest ciekawa i nietypowa na tle pozostałych rodzimych produkcji. Otóż tytułowy Mentor to thrash-metalowa grupa, która w 1992 roku nagrała 2 dema ("Holy Grail" oraz "Lies of the endless life" - swoją drogą świetne, ale to "już inna bajka"). Po tych dwóch nagraniach słuch o zespole zaginął. Do czasu roku 1994, gdy na rynku pojawia się pierwsza gra grupy ART4, czyli dawnych członków Mentora. Gra ta to właśnie... "Mentor". Jest to przygodówka typu "point and click" opowiadającą, z mocnym przymrużeniem oka, historię zespołu. Przejście z branży muzycznej na rynek gier, jak się okazało po kilku latach (i kolejnych grach ART4), był dobrym pomysłem. Jak spisał się pierwszy produkt łódzkiej grupy?
Jak już wspomniałem, "Mentor" jest przygodówką typu "point and click". Gra jest zrealizowana w stylu znanego hitu "Gobliiins", gdyż akcja, którą wykonuje postać, ogranicza się do kilku sąsiadujących ze sobą ekranów-lokacji (chociaż ostatni etap jest bardziej rozległy). Kiedy na kilku ekranach gracz zrobi wszystko, co do niego należy, przechodzi do kilku kolejnych i tak dalej, aż do końca gry. Scenariusz "Mentora" jest ciekawy i spójny. Wprowadzenie przedstawia wywiad z zespołem, w którym jeden z członków grupy, Roman, opowiada historię jej powstania. Całość przesycono elementami humoru, dzięki czemu fabuła jest przystępna i na tyle intrygująca, by wywołać chęć dalszego jej poznania.
Interfejs gry prawdopodobnie nie mógł być prostszy, co należy uznać niestety za wadę. Po kliknięciu na przedmiot, który można zabrać, postać podchodzi i zabiera go. Jeżeli chcemy spojrzeć do inwentarza klikamy prawym przyciskiem myszy. Tutaj pojawia się pierwszy "zgrzyt" "Mentora". Otóż przedmioty są tylko wypisane, brakuje graficznych ikonek. Samo "menu", w którym znajdziemy także możliwość zapisu i odczytu poprzedniego stanu gry pojawia się dosyć wolno i skokowo. Jeżeli wybierzemy już dany przedmiot, jego użycie sprowadza się do kliknięcia na inny obiekt/przedmiot/postać i sprawa załatwiona. Brak tu jakichkolwiek czynności "podnieś/pociągnij/otwórz" itp. Ogólnie cała dynamika nie zachwyca. Postać porusza się powoli, nie ma możliwości przerwania dialogów, po każdym przejściu do kolejnej lokacji następuje krótki "loading", co niestety potrafi znużyć podczas błądzenia w poszukiwaniu rozwiązania danej zagadki. Łamigłówki natomiast są w miarę logiczne i dla graczy obeznanych z tego typu grami nie powinny stanowić problemu. Dwukrotnie w grze występuje także moment, gdy musimy przeprowadzić dialog z inną postacią. Wynikiem tej rozmowy będzie postęp lub porażka. Wybór danego tekstu oraz jego wyświetlenie jest niestety dość powolne. Kolejny problem to zapis stanu gry. Nie ma możliwości wyboru zapisanego stanu poprzez jego kliknięcie. Aby wczytać poprzedni stan, należy podać jego nazwę, więc podczas zapisu należy zapamiętywać podawaną nazwę. Mało wygodne i niepraktyczne rozwiązanie, szczególnie w obliczu faktu, iż gra nie jest zbyt długa. Jej przejście, bez wsparcia, może zająć około 1,5 godziny dla średnio doświadczonego gracza.
Pierwsze, co zwraca na siebie uwagę w "Mentorze", to bardzo mała liczba wykorzystanych kolorów. Styl wykonania grafiki lokacji oraz postaci może się nawet podobać, jednak na przestrzeni całej gry dominują różne odcienie brązu, co rujnuje estetykę. Pomijając tę niedogodność, twórcom należy przyznać, że wykonanie wszelkich obiektów jest nie najgorsze. Całość pasuje do siebie tworząc unikalny "styl", dzięki któremu gra nabiera charakteru. Jedyne do czego mogę się przyczepić to wygląd kreta, jednak "ujdzie w tłoku". Plansze w grze są różnorodne. Romek zwiedzi swe podwórko, domostwo przyszłego kolegi z zespołu, tropikalną wyspę, a nawet planetę zamieszkiwaną przez obcą cywilizację. Niestety - całą "plejadę" lokacji znów do parteru sprowadza uboga paleta barw, przez co wszystko wydaje się takie same, mimo iż nie do końca takie jest. Animacja postaci jest wykonana średnio, nie psuje wyrazu całości jak paleta kolorów, jednak jest dość toporna. Natomiast "skalowanie" postaci (tak naprawdę pojawianie się na ekranie mniejszego sprite'a) woła o pomstę do nieba. Wygląda więc na to, że grafika w "Mentorze" nie jest najwyższych lotów. Z drugiej jednak strony te wszystkie niedoróbki i ograniczenia coś w sobie mają. Mimo pierwszego, nie najlepszego wrażenia, do rozgrywki można się przekonać i grać, a nawet czerpać z tego radość, głównie dzięki humorystycznej otoczce gry.
Zastanawiającą rzeczą w grze jest jej oprawa dźwiękowa. Skoro gra traktuje o zespole metalowym, dlaczego moduły przygrywające w tle przypominają melodie ludowe? Fakt, w grze znajdą się także "ostrzejsze" utwory, jednak są one w mniejszości. Nie czepiając się jednak gatunku, to co możemy usłyszeć podczas gry w "Mentora" brzmi jak pierwsze moduły raczkującego muzyka, chociaż kilka razy zdarzyło mi się być pozytywnie zaskoczonym. Nie są to utworki złe, jednak po prawdziwych muzykach spodziewałem się lepszej oprawy. Efekty dźwiękowe po prostu są, podczas grania nie zwracają na siebie uwagi. Ogólnie całą oprawę "głośnikową" można podsumować słowem "średnio". Wszyscy, którzy jednak uznają, że to zbyt pochlebna opinia, będą zmuszeni wyłączyć lub wyciszyć głośniki, gdyż gra nie posiada opcji zarządzania dźwiękiem.
Gra powstała w AMOS-ie, co ma przełożenie na jej wymagania. Aby zagrać w "Mentora" niezbędna będzie co najmniej A500 z 1 MB pamięci. Działa również na mocniejszych Amigach. Gra mieści się na pięciu dyskietkach. Posiada program instalacyjny na dysk twardy (znajduje się on na dysku trzecim). Niestety ja miałem z nim problemy, (przynajmniej na AmigaSYS 4 + Workbench 3.1), gdyż po zainstalowaniu gry system przestał działać poprawnie. Na "gołym" Workbenchu 3.1 nie było żadnych kłopotów. Na szczęście od niedawna gra jest obsługiwana przez WHDLoad, dzięki czemu wszelkie problemy mam już za sobą.
Jednoznaczna ocena "Mentora" jest dla mnie nieco trudna. Zarówno gatunek oraz tematyka sprawiają, że gra jest na swój sposób wyjątkowa. Wykonanie jednak stawia grę na półce z napisem "średniaki". Jeżeli znasz już większość głośnych przygodówek i chciałbyś zapoznać się z czymś "z dolnej półki", "Mentor" powinien być w sam raz. Jeżeli natomiast większe tytuły minęły Cię bokiem, zacznij od nich, "Mentora" zachowując "na emeryturę". Jak na pierwszą grę zespołu ART4 wyszło nie najgorzej, zabrakło "szlifu", jednak jest w niej to "coś", co pozwala zapomnieć o jej brakach.
Mentor - ART4/Marksoft 1994 | ||||
55 | 5 | |||
55 | ||||
65 | ||||
Nietypowy, debiutancki produkt ART4. Całkiem dobry, jednak nie dla każdego. |