Kilka lat temu, kiedy miałem jeszcze sześćsetkę, moim ulubionym rodzajem gier były mordobicia. Oczywiście w tamtych czasach jedynym mordobiciem, które uważało się za słuszne, był "Mortal Kombat", a trochę później do tego jakże wąskiego grona dołączył godny następca - "Mortal Kombat II". Parę osób próbowało mnie namówić do grania w "Street Fighter II", ale ja byłem nieugięty w swoich odmowach. Poza tym uważałem, że ta gra była kiepska (jedyny "Street Fighter", którego toleruję to "Super Street Fighter 2 Turbo"). Któregoś pięknego dnia w czasie kolejnego kilkugodzinnego maratonu w "Mortal Kombat" wpadł do mnie kumpel z sześcioma dyskietkami i powiedział: "Jak zagrasz w to, to raz na zawsze zmienisz światopogląd dotyczący buzioklepów." I rzeczywiście miał rację: gra oprócz klasycznego butowania i obrzucania oponenta pociskami ma sporo innowacji, np. rozbudowany tryb turniejowy czy niespotykany chyba nigdzie indziej, oprócz "Capital Punishment", "tryb" fabularny (Story). Ale po kolei. Najpierw...
Do Japonii przybywa reprezentacja USA w koszykówce. Ponieważ do meczu pozostało jeszcze trochę czasu zawodnicy postanowili rozejrzeć się po jednym z miast kraju kwitnącej wiśni. Tytułowy bohater, Shaq, przez przypadek zawędrował do małej szkółki kung-fu. Spotkał tam staruszka, który na dzień dobry powiedział mu, że jest wielkim wojownikiem i że musi uratować chłopca imieniem Nezu, który został porwany przez grupę wojowników - morderców. Starszy pan bez zbędnej gadaniny wepchnął naszego bohatera do jakiegoś dziwnego portalu. Po chwili Shaq trafił na bliżej nieokreślony płaskowyż. Skierował się do bramy, za którą było przejście na drugą część płaskowyżu. Drogę zagrodził mu sympatycznie wyglądający pan po sześćdziesiątce, który nie miał ochoty na herbatkę i pogaduszki o pogodzie. Przed Shaqiem stanęło pozornie łatwe zadanie - pokonać dziesięciu mężnych wojów i uratować Nezu.
Tak przedstawia się strona fabularna gry, a teraz zobaczmy czym może gra przyciągnąć gracza do monitora na dłużej niż kilka minut.
Oba te elementy stoją na wysokim poziomie. Pierwsze co rzuca się w oczy to bogate, ładnie, ręcznie rysowane tła, które naładowane są mnogością detali. Stało się to możliwe dzięki zmniejszeniu postaci, co także pozytywnie wpłynęło na ich płynną animację. Sposób poruszania się postaci przypomina ten sam, który jest w klasyku "Prince of Persia". Z kolei nasze ucho od razu wychwyci przyjemne i klimatyczne moduły oraz dosyć spory zestaw różnego rodzaju sampli i odgłosów.
Teraz trochę o samej grze. Na początku warto powiedzieć o różnych trybach gry. I tak do wyboru mamy część fabularną (Story) gdzie sami wybieramy lokacje oraz kolejność w jakiej chcemy staczać kolejne pojedynki. Następnie do wyboru mamy klasyczny sparing (Duel), w którym możemy wybrać dowolną postać i zmierzyć się po kolei ze wszystkimi przeciwnikami. Na końcu jest rozbudowany tryb turniejowy (Tournament) gdzie wybieramy ośmiu różnych zawodników i po kolei przechodzimy przez ćwierćfinały, półfinały i finał. Jeżeli chodzi o samą walkę, to minimalnie różni się ona od tego, do czego przywykliśmy w "Mortal Kombat", "Street Fighter", "Capital Punishment". Przede wszystkim postacie nie są tak często w zwarciu, rzadziej korzysta się ze specjali, znaczną rolę odgrywają różnego rodzaju standardowe kopnięcia i uderzenia oraz rzuty i przerzuty przeciwników.
Zasadniczo gra nie posiada wad, instaluje się na twardy dysk przy użyciu pakietu WHDLoad. Gra wyszła w dwóch wersjach: ECS - wymaga dowolnej AMIGI z 1 MB pamięci oraz AGA - tutaj minimum to A1200. Reasumując, panowie z firmy Ocean i Delphine Software odwalili kawał naprawdę dobrej roboty graficzno-dźwiękowo-koderskiej.
Zestaw ciosów każdej postaci znajdziecie tutaj.
Shaq Fu - Ocean/Delphine Software 1994 | ||||
90 | 6 | |||
90 | ECS lub AGA | |||
90 | ||||
Bijatyka odbiegająca nieco od kanonu. Nie oznacza to jednak, że jest nieciekawa. Wręcz przeciwnie, przyciąga jak mało co. |