Nazywam się Low, Boston Low. Nie wiem co się stanie, gdy wejdę do portalu, więc zostawiam tę informację dla wszystkich, którzy dotrą tu po mnie. Kilka dni temu wyruszyliśmy z czterema innymi członkami załogi, aby ratować naszą planetę przed zagrożeniem z kosmosu - planetoidą Atylla, znajdującą się na kursie kolizyjnym z Ziemią. Nasz prom kosmiczny - Atlantis - w ciągu kilku godzin wszedł na orbitę okołoziemską i osiągnął odległość operacyjną. Do momentu podłożenia dwóch ładunków nuklearnych wszystko szło jak po sznurku - dopiero potem okazało się, że Atylla to prawdziwy hun. Ale po kolei...
Fabuła
  "The Dig" (co można tłumaczyć jako "wykopalisko") to kolejna przygodówka od LucasArts, którą bez problemu uruchomimy i ukończymy przy pomocy ScummVM. Tym razem mamy do czynienia z zaadaptowanym scenariuszem filmowym - autorstwa podobno samego Stevena Spielberga, z czasów gdy kręcił swoje "Amazing Stories" ("Niesamowite historie"). Dość powiedzieć, że po - przyznajcie sami - sztampowym wstępie (ile już razy Ziemi zagrażały przeróżne asteroidy, planetoidy, meteoroidy i kometoidy?) nasze zuchy znajdują się niespodziewanie na nieznanej, obcej planecie, która jeśli nie jest, to z pewnością kiedyś była zamieszkana. Zdani tylko na siebie i swoje umiejętności (jedno to stary wyjadacz - astronauta i wojskowy na dokładkę, drugie - to dziennikarka z uzdolnieniami lingwistycznymi, a trzecie - to geolog-archeolog z przerostem ambicji) muszą rozwikłać piętrzące się przed nimi zagadki, uniknąć grożących niebezpieczeństw i powrócić - o ile to możliwe - w komplecie do domu.
Oprawa
  W chronologii gier działających pod kontrolą interfejsu Scumm "The Dig" plasuje się na przedostatniej pozycji, pomiędzy "Full Throttle" a "The Curse of Monkey Island". Niestety, nie mamy tu do dyspozycji ani wysokiej rozdzielczości znanej z tej drugiej, ani też nowego interfejsu sterowania, który pojawił się już w pierwszej z nich. Prawdopodobnie jest to związane z faktem, że gra powstawała długo i przeszła po drodze sporą rekonstrukcję. W kwestii samej oprawy więcej podobieństw dostrzegamy z "Full Throttle" - już w pierwszych lokacjach widzimy połączenie rysowanej grafiki postaci oraz prerenderowanych fragmentów scenerii i przerywników filmowych. Szkoda tylko, że podobieństwa na tym się kończą i bohaterowie gry w przerywnikach filmowych narysowani już są w sposób "uproszczony" - zamiast pełnokrwistych, świetnie animowanych postaci mamy trochę dziwne i uproszczone, sprawiające wrażenie wyciętych z kartonu, płaskich plansz. Trochę rekompensuje to animacja w trakcie gry - choć w niskiej rozdzielczości, to jednak wszystkie ruchy są płynne i bardzo dobrze dopracowane.
  Muzyka z kolei jest bardzo przyjemna i dobrze wprowadza w nastrój nieznanej, tajemniczej planety (ukazał się osobny soundtrack, choć szczerze mówiąc - nie wiem w jakim celu ktoś miałby po prostu słuchać tej muzyki, chyba że jako płyty relaksacyjnej). Wszystkie dialogi są mówione (gra ukazała się wyłącznie na nośniku CD), a podłożeniem głosów zajęli się prawdziwi aktorzy (ciekawostka - Bostonowi głosu użycza znany z filmu "Terminator 2" Robert Patrick). Do udźwiękowienia nie mam zastrzeżeń.
Jak już wcześniej wspominałem, mamy do dyspozycji aż trzech bohaterów (plus dwójka, z którą możemy porozmawiać przy pomocy komunikatora w pierwszej części gry), bezpośrednio sterujemy jednak tylko komandorem Lowem. Zresztą, nasza ekipa rozpada się prędzej niż Drużyna Pierścienia i wkrótce, poza epizodami i ewentualnymi konsultacjami przez Pen Ultimate (tak w latach 90-tych wyobrażano sobie chyba smartfony), przyjdzie nam raczej pracować samemu. A nad czym pracować? Mimo, że interfejs został maksymalnie uproszczony (lewy przycisk to interakcja, prawy to inwentarz, temat dialogu wybieramy klikając na obrazek), a przedmiotów do zebrania nie jest wcale dużo, to czeka nas porcja solidnego główkowania (szczególnie "podoba mi się" fragment, gdy sterując na ślepo poleceniami z konsoli mamy poprawić przy pomocy zdalnie sterowanego robota ustawienie soczewki i przywrócić zasilanie - mistrzostwo świata. Jeśli ktoś przeszedł ten fragment bez uciekania się do rozwiązania, to chylę czoła). Cała gra to w dużej mierze podobne łamigłówki, do których "często-gęsto" brak jakichkolwiek wskazówek. Nastawcie się też, że sporo się w "The Dig" nachodzicie, dlatego warto wyrobić sobie nawyk korzystania z dwukliku (szybkie przejście pomiędzy znanymi lokacjami), gdzie tylko się da, a gdzie się nie da - przerywania animacji klawiszem Escape (obserwowanie, na przykład, jak nasza kula transportowa przetacza się majestatycznie podwodnym tunelem za pierwszym razem może być urzekające, za piątym - lekko nudne, ale za dwudziestym - zdecydowanie irytujące).
Kilka słów na koniec
  "The Dig" to z pewnością gra warta bliższego poznania. Oprawa jest całkiem przyzwoita, rzekłbym nawet - dość dobra, scenariusz (mimo słabego moim zdaniem zakończenia) - interesujący, no i z pewnością nie ukończycie jej zbyt szybko (choć może po prostu rzucicie ją w diabły utknąwszy po raz kolejny w martwym punkcie). Poza tym - to kawał historii z nieistniejącego już studia LucasArts. Dodatkowo, jako bonus dla wszystkich, którzy alergicznie podchodzą do języków obcych - można ją w prosty sposób "spolonizować", podmieniając raptem dwa pliki. Odnośnik do spolszczenia (nawet niezłego, choć zdarzają się orty i zabawne literówki) tutaj.
Plusy:
+ Ciekawy (choć początkiem lekko wyświechtany) scenariusz
+ Przyzwoita oprawa audiowizualna
+ Łatwy do opanowania interfejs
Minusy:
- Dziwny styl rysowania postaci w przerywnikach filmowych
- Absurdalny poziom trudności niektórych zagadek
- Gra sprawia wrażenie ukończonej trochę "na siłę"