Gry, w których lata się śmigłowcem zawsze budziły moje zainteresowanie. Zaczęło się od "Tomahawka" na ZX Spectrum, a ile ich było potem ciężko zliczyć. Starałem się zagrać w jak największą liczbę tego typu gier, a jeśli mi się podobały, próbowałem je, czasem z powodzeniem, ukończyć. "Zeewolf" należy właśnie do takich gier. Opracowana przez mało znaną firmę Binary Asylum i wydana w 1994 roku zdecydowanie wyróżniała się na tle innych tytułów, nie tylko tych, w których lata się śmigłowcem, ale w ogóle gier zręcznościowych. Na czym polega ta oryginalność? Otóż gra została oparta na grafice wektorowej, która w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych występowała prawie wyłącznie w symulatorach. Sceneria i obiekty widoczne na ekranie nie są zatem tak szczegółowe jak w przypadku grafiki bitmapowej, ale zdecydowanie zyskał na tym realizm gry. Wszystko jest bowiem trójwymiarowe, teren nie jest płaski, występują liczne wzniesienia. Grafika została ponadto wzbogacona o elementy, których przed "Zeewolfem" w wektorówce nie widziałem - obiekty w kształcie półkuli, symulowanie głębokości morza kolorem (przy brzegu jest jaśniejsze) czy też rozbryzgi wody powodowane przez pociski. Zadbano też o takie bajery jak np. widok strąconego śmigłowca - po uderzeniu w ziemię pojawia się plama paliwa, która po chwili staje w płomieniach.
Grafika jest jednak tylko tłem dla scenariusza gry, który przedstawia się dość interesująco. Bierzemy udział w konflikcie zbrojnym dwóch bliżej nieokreślonych stron. Do wykonania są 32 misje polegające na niszczeniu wyznaczonych obiektów, ratowaniu ludzi i transportowaniu lub eskortowaniu pojazdów w określone miejsce. Główną rolę w grze pełni śmigłowiec Zeewolf uzbrojony w działko, rakiety i pociski samonaprowadzające się. Większość misji polegających na niszczeniu obiektów wroga wykonuje się tylko Zeewolfem, ale czasami pomagają nam w tym czołgi, które trzeba najpierw przetransportować na miejsce akcji. Obiekty, które przyjdzie nam niszczyć to różnego rodzaju pojazdy opancerzone, stacjonarne działka i wyrzutnie rakiet, samoloty, śmigłowce, okręty, a także budowle. Amunicję i paliwo można uzupełnić na macierzystym lotniskowcu, fregacie lub (bardzo rzadko) w oznaczonym miejscu na lądzie. Na lotniskowcu można też wzmocnić nadwątlony pancerz śmigłowca, ale tylko wtedy, gdy przywieziemy ze sobą uratowanych ludzi.
Sterowanie Zeewolfem może odbywać się za pomocą joysticka lub myszy. Dodatkowo używane są klawisze: Enter (przełączenie na mapę), kursory (podczas odprawy przed misją i po przełączeniu na mapę), G (lądowanie) i H (wypuszczenie liny). Po zaliczeniu 4 kolejnych misji podawane jest hasło, które zwalnia nas z przyjemności rozpoczynania za każdym razem gry od początku. Autorzy zrobili tu graczom mały żart i po zaliczeniu misji nr 28 zamiast kolejnego hasła pojawia się komunikat, że w dowództwie jest prawdopodobnie szpieg wroga i ze względów bezpieczeństwa hasło nie może być podane. Jest to moim zdaniem zagranie poniżej pasa, bo ostatnie 8 misji jest już naprawdę trudne i przejście ich za jednym razem wymaga sporego wysiłku. Oprócz "incydentu" z hasłem, "Zeewolf" posiada, niestety, także inne wady utrudniające rozgrywkę. Najbardziej wkurzająca to pokazywanie na radarze zniszczonych obiektów (mapa komputera pokładowego jest na szczęście wolna od tej wady) i namierzanie ich przez układ celowniczy. Żeby było śmieszniej, półkuliste kopuły, które czasem trzeba zniszczyć, nie są w ogóle przez układ celowniczy namierzane. Szwankuje inteligencja pomagających w grze czołgistów - czasami nie potrafią ominąć drzewa lub zawzięcie ostrzeliwują z brzegu łodzie wroga, chociaż pociski i tak do nich nie dolatują. Zastanawia także to, że komputer nie przerywa misji w momencie, gdy jej kontynuacja nie ma sensu (np. pojazd, który mamy eskortować zostaje zniszczony) - nie wiadomo wtedy czy warto grać dalej, czy też przerwać misję samemu. Czasami, pod względem szybkości, szwankuje nieco engine gry, który potrafi bardzo zwolnić na procesorze 68030/50 MHz - jeśli na ekranie jest kilka palących się pojazdów, to animacja zwalnia do kilku klatek na sekundę.
Mimo tych wad warto zagrać w "Zeewolfa". Ma niezłą grafikę i dźwięk (dwa moduły muzyczne, odgłosy strzałów, szum silników, wybuchy) no i wciąga, a to jest przecież najważniejsze. Gra zajmuje jedną dyskietkę, a instalacja na twardym dysku jest możliwa tylko przy pomocy pakietu WHDLoad.
Na koniec trochę porad:
Hasła do etapów:
Misja nr 1 - start,
Misja nr 5 - imago,
Misja nr 9 - tiburon,
Misja nr 13 - argus,
Misja nr 17 - marten,
Misja nr 21 - sockin,
Misja nr 25 - gannpay.
Dodatkowo hasło "frampage" pozwala polatać odrzutowcem zamiast śmigłowcem.
Zeewolf - Binary Asylum 1994 | ||||
75 | 1 | |||
75 | ECS 1 MB | |||
85 | ||||