Obserwując niektóre współczesne wystawy i wydarzenia kulturalne, zastanawiam się czasami czy słowo "sztuka" cokolwiek jeszcze dzisiaj oznacza. Czy fakt legitymowania się przez kogoś dyplomem ASP automatycznie implikuje, że mamy do czynienia z "prawdziwym artystą", który tworzy "prawdziwą sztukę"? Cóż, nie ukrywam, że z każdym kolejnym rokiem, mam co do tego coraz większe wątpliwości. Być może to właśnie poprzez znużenie i irytację ową "sztuką współczesną", a być może i poprzez falę popularności vintage computingu i retro gier, które to przedzierają się ostatnio do (pop)kultury, demoscena w końcu zaczyna wychodzić z podziemia. Coraz częściej można usłyszeć głosy, że środowisko sceny i jej produkcję, mają ze sztuką znacznie więcej wspólnego, niż się to wszystkim kiedyś wydawało.
W ostatnich latach daje się zauważyć zmieniający się stosunek "mainstreamu" do demosceny. Można wymienić liczne przykłady, świadczące o tym, że scena zaczyna być traktowana poważniej. Jest nim chociażby "Moleman 2 - demoscena: Sztuka algorytmów" - głośny węgierski film dokumentalny o demoscenie, wyreżyserowany przez Szilárda Matusika, który pokazywany był między innymi na 28. Warsaw Film Festival. Dokument ten jest zresztą w całości dostępny w serwisie YouTube i to z polskim napisami (polecam). Tematyka demoscenowa trafia również na uczelnie - pisane są o niej prace, prowadzi się wykłady (np. "Demoscena - cyfrowe graffiti", który odbył się na Politechnice Poznańskiej podczas Zjazdu Twórców Gier 2012). Przewija się też w galeriach. Ot, choćby w listopadzie 2013 roku - dla przykładu - we wrocławskiej galerii Centrum Kultury Agora odbyło się otwarcie wystawy "Demoscena – między sztuką, a technologią". Bez wątpienia coś się więc "ruszyło".
"FREAX - The Art Album" wpisuje się w ten właśnie nurt. Nurt, pokazujący, że scena to dzisiaj zjawisko artystycznie ciekawe i inspirujące, które w połączeniu z powracającą - wspomnianą już przeze mnie - modą na klimaty retro, może dziś zainteresować szersze grono odbiorców niż tylko wiadomą "grupę wtajemniczonych". Recenzowany album to tak naprawdę tom drugi większej całości. Tamas Polgar, autor tej publikacji, wydał już wcześniej książkę "FREAX Volume 1: C64 and Amiga demoscene (hi)story", opisującą w niezwykle barwny i przystępny sposób historię demosceny C64 i Amigi (planowany jest także tom trzeci - dotyczący PC). Jako powód powstania albumu Tomcat (xywa autora) wyjaśnia, że mamy już na rynku płyty DVD z kompilacjami starych dem, mamy płyty CD z klasycznymi modułami i remixami, ale dziwnym trafem jakoś nikt nigdy nie zebrał najlepszych scenowych grafik i nie wydał ich w formie drukowanego albumu. Tamas wypełnił więc lukę.
Już na pierwszy rzut oka widać, że "FREAX - The Art Album" to w żadnym wypadku jakieś tam chałupnicze wydawnictwo, drukowane w garażu na drukarce igłowej Star LC-10 i powielane na ksero w piwnicy. To album wydany w taki sposób, że równie dobrze mogłaby to być publikacja dla jakiejś znanej galerii czy muzeum. Do tej wysokiej jakości przyzwyczaił nas już zresztą wydawca (patrz wspomniany pierwszy tom serii). Album liczy 286 kolorowych stron (doskonałej jakości papier kredowy), jest formatu A4 (30 x 21 cm) i ma twardą, grubą okładkę. Jak na tego typu wydawnictwa przystało, jest słusznie "ciężki wagowo" i prezentuje się wprost bajecznie. Publikacja zawiera około 1600 grafik demoscenowych twórców związanych z C64, Amigą, ZX Spectrum, Atari ST i Falcon, Amstradem CPC i PC. Mamy tu spory przekrój techniczny, począwszy od ASCII/ANSI i dwukolorowej grafiki w niskiej rozdzielczości, poprzez 8-bit, a na truecolorowych pracach skończywszy. Większość z nich to oczywiście dzieła ręcznie pikselowane/rysowane, ale znajdziemy tu również dział poświęcony raytrace'ingowi, a także tzw. cover artom, czyli ręczne malowanym kopertom dyskietek na C64. Jako klimatyczny prolog, album otwiera odręcznie rysowana seria komiksowa "Crackin' Comics", opublikowana w undergroundowym zinie crackerskim "Illegal" w 1980 roku.
Najobszerniejsza część publikacji poświęcona jest - rzecz jasna - graficznej scenie Amigi. Możemy sobie więc przypomnieć wszystkie najbardziej kultowe grafiki i legendarne xywy osób, które (z)definiowały amigową scenę. Powykręcane logosy czy perfekcyjnie wypikselowane w niskiej rozdzielczości i 32 kolorach obrazki wciąż robią niemałe wrażenie. Pomysł, kolor, dbałość o detal, kompozycja – współcześni młodzi adepci grafiki mogliby się z tej książki sporo nauczyć. Autor nie zapomniał też o wkładzie polskich grafików w amiscenę – naszych rodaków jest tu całkiem sporo. Nie da się ukryć, że dołożyliśmy niemałą cegiełkę w rozwój demosceny i możemy być z tego dumni.
Kto powinien zakupić ten album? Po pierwsze - fani demosceny, klimatów retro i kolekcjonerzy. Dla nich jest to pozycja obowiązkowa. Po drugie - poleciłbym go osobom, które interesują się szeroką pojętą sztuką i które chciałyby poznać nowe intrygujące zjawisko, jakim jest demoscena. Po trzecie - rekomenduję go wszelkim projektantom i grafikom, którzy na co dzień zajmują się tworzeniem i/lub projektowaniem użytkowym. "FREAX - The Art Album" może być doskonałym źródłem inspiracji i wzbogaceniem warsztatu - szczególnie godny polecenia jest w tym temacie rozdział "Amiga Logos".
Album można zamówić na stronie www.maz-sound.com za 29.95 EUR (plus koszty wysyłki). Czasem można go także kupić na różnych imprezach (np. Revision w Niemczech), na stoiskach z retro gadżetami. Biorąc pod uwagę liczbę stron i jakość publikacji, nie jest to – moim zdaniem – cena wysoka.
Artykuł oryginalnie pojawił się w jedenastym numerze Polskiego Pisma Amigowego.