Aktualności Forum Graffiti Publicystyka Teleport
  • XTD (styczeń 2022)

30.10.2022 08:48, autor artykułu: Marek "MarX" Hać
odsłon: 1363, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

20 września 2021 roku ukazał się nowy album legendy polskiej muzyki trackerowej. Co prawda XTD nie tworzy już muzyki na amigowym Protrackerze, jednak zaproponowany przez Extenda materiał zawiera sporo odniesień do jego amigowej przeszłości. Premiera płyty o enigmatycznym tytule „NEXT” była dobrą okazją do porozmawiania z żywą legendą o jego najnowszym albumie i nie tylko...

Na swojej stronie internetowej napisałeś, że lock- down dał Ci mocno w kość. Czy teraz sytuacja się ustabilizowała?

Tak, jest już stabilnie. Na szczęście. Oczywiście chodziło mi o finansowe „danie w kość”, nie zaś o problemy zdrowotne czy strach z powodu koronawirusa. Niełatwo ulegam społecznej panice, niezależnie od tego czy jest mniej, czy bardziej zasadna. Starałem się, żeby pandemia nie wpływała na moje zachowania i przyzwyczajenia. Podobnie jak nie przerażała mnie choroba wściekłych krów, ptasia grypa, picie coca-coli po aferze w Belgii, złe statystyki wypadków drogowych czy inne tego typu wydarzenia. Ja się boję różnych rzeczy, taka już ludzka natura, ale zdarzenia, które dotykają całe społeczeństwo, nie wzbudzają we mnie strachu. Każdy z nas uczył się na matematyce rachunku prawdopodobieństwa i mimo, że np. 80 000 osób to całkiem spore miasto, to jednak stanowi zaledwie 0,2% populacji Polski. Z takim prawdopodobieństwem można spokojnie żyć, spotykać się z kolegami i zwyczajnie (trochę też naiwnie) myśleć, że „to mi się nie przytrafi”. To tak, jak z jedzeniem orzechów albo żuciem gumy – można zniszczyć sobie zęby, jednak przyjemność często zwycięża. Natomiast jak pojawiło się dodatkowe zabezpieczenie w postaci szczepienia – jak najbardziej skorzystałem i się zaszczepi- łem. Chodzi jedynie o to, żeby nie popadać w paranoję – każdemu coś się może przytrafić, trzeba cały czas żyć z tą świadomością. I tyle.

Byłeś w tym czasie bardziej czy mniej kreatywny? Jakby nie patrzeć „NEXT” to pandemiczny album.

Pandemia w żaden sposób nie wpłynęła na moją muzykę (oprócz stworzenia kawałka „COVID-20” ;), podobnie jak nie wpływają na moją twórczość wiadomości internetowe o morderstwach, porwaniach, wypadkach i wszystkich tych złych rzeczach, które już za chwilę „mogą się przytrafić również Tobie!”

Co było bezpośrednim impulsem do stworzenia albumu?

Radość tworzenia jako taka. Początkowo to nawet nie miał być album. Po prostu po skończeniu płyty „Escape” stworzyłem dział „NEXT”, w którym publikowałem nowe utwory. Zauważyłem, że zebrało się ich całkiem sporo w 2021 roku i postanowiłem jeszcze raz przemyśleć kwestię tego, czy tworzyć materiał jako całość, czy może publikować pojedyncze utwory. W końcu stwierdziłem, że zamknięta całość to znacznie ciekawsza forma. Teraz mogę już zająć się pewnym nowym projektem, na który mam już plan i sporo pomysłów (częściowo zrealizowanych).

Jak długo powstawał materiał na tę płytę?

Rok czasu – w przypadku większości utworów. Niektóre z nich były starsze, ale to wyjątki (jak „Kajko i Kokosz” albo odświeżony „Blind Flying”).

Skąd pomysł na nazwę albumu?

Z głowy, podobnie jak wszystkie inne nazwy :). Również z pierwotnego pomysłu, jakim było stworzenie działu, który nie miał być płytą. Tytuł po prostu pozostał.

Utwory na „NEXT” tworzą pewnego rodzaju miszmasz. Są odświeżone, stare moduły, nowe utwory typowo elektroniczne, są też kawałki w mocnym rockowym stylu. Coś w rodzaju „dla każdego coś miłego”. Czy to było celowe?

Oczywiście, że celowe. I jednocześnie nie do końca – po prostu zawsze tak robiłem. Tak już mam, że staram się robić różnorodne rzeczy. Po skończeniu spokojnego kawałka mam ochotę zmienić klimat i zrobić coś ostrzejszego. Po bardziej melodyjnym – coś bardziej technicznego. Po bardziej skomplikowanym – coś prostego. Tak, jak kiedyś pisałem moduły – też nie upierałem się, żeby robić jeden rodzaj. Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że moje najlepsze utwory to te mocniejsze (albo spokojne, albo gitarowe, albo techno itd) i mógłbym nawet próbować tworzyć wyłącznie w takim stylu, który ktoś uważa za ten, który mi najlepiej wychodzi. Ale nie o to chodzi, żeby się ograniczać i nie robić czegoś tylko dlatego, że coś innego robi się lepiej. To jak z jedzeniem – można robić świetną pizzę, ale raz na jakiś czas ugotuje się zupę lub upiecze kurczaka – i nic, że niekoniecznie wyjdzie dobrze – ważne, że się próbuje.

Który z utworów na płycie jest Ci najbardziej bliski?

Jest kilka. Pierwszy przychodzi mi na myśl „Phoenix” – jest tam to, co lubię robić, brzmienie instrumentów, nieco „brudu”, a jednocześnie na tyle „wolnej przestrzeni”, że śmiało można podkręcić gałkę wzmacniacza i nie wprowadzi to negatywnych reakcji. Nie do końca nawet potrafię to opisać. W moich utworach przeważnie nie ma mocnej stopy w perkusji – jest to oczywiście kwestia upodobań. Gdy słyszę nowoczesny utwór z mocną, walącą stopą, to mam odruch ściszenia wzmacniacza, ponieważ psuje mi to odbiór, wprowadza niepotrzebny hałas i nieprzyjemnie mi się tego słucha. Pozostałe instrumenty bez problemu mogą się wybijać. Oczywiście różne gatunki rządzą się różnymi prawami i każdy robi tak, jak lubi.

Jakim kluczem posługiwałeś się podczas wyboru modułów muzycznych do „odświeżenia”? Dlaczego poszczęściło się „Shine in the Darkness 3” a nie np. mojemu ulubionemu „Generation”? :)

„Shine in The Darkness 3” to nie jest odświeżony kawałek. To po prostu kolejny z serii utworów posiadających podobny (ale nie taki sam) motyw muzyczny. Natomiast co do innych „odświeżonych” – na płycie „NEXT” niewiele jest takich. Muzyka z „Kajko i Kokosza” napisana od początku oraz „Blind Flying” – odnowiony. W tym ostatnim przypadku kolega Shexbeer stwierdził, że robi demo i bardzo mu się podoba mój moduł „Blind Flying” sprzed 25 lat. Chciał go wykorzystać równolegle z innym utworem innego autora, tym razem już współczesnym. Stwierdziłem, że będzie niezła „siara”, gdy w jednym demie będzie odgrywana muzyka stworzona współcześnie przy użyciu nowoczesnych instrumentów, a potem poleci 4-kanałowy moduł ProTrackerowy. Zostałem więc poniekąd „zmuszony” do stworzenia tej odświeżonej wersji.

Możesz powiedzieć co to za demo, nad którym pracował Shexbeer?

Video Demo „Out of Dimension” - https://www.youtube.com/watch?v=aRhUg8Dudc0

A wracając do tematu, to co byś powiedział na nową wersję „Generation”? :)

Zobaczymy w przyszłości. Jak ktoś chce, żeby mu zrobić od nowa kawałek „na życzenie”, to już jest pewnego rodzaju zlecenie :). Nieraz lepiej zostawić stare kompozycje w spokoju. Albo dać je coverować innym.

Jak odbywa się proces takiego „odświeżania” modułu? Wszystko tworzysz od nowa, ze słuchu czy bazujesz na starych patternach?

„Odświeżanie” bazuje na starych ścieżkach, ale nie patternach – każdy sampel jest renderowany osobno i obrabiany na osobnym kanale, a potem dodawane są ewentualnie nowe ścieżki lub ścieżki mające zastąpić stare, gdy już się z nimi nic nie da zrobić. Natomiast nowe wersje utworów (jak np. „Reassurance” z płyty „Escape” lub „Revival” z płyty „Closer”) są robione z pamięci (co najwyżej nieraz posłucham oryginału przez chwilę) i zmieniane w razie potrzeby.

Czy „łatka” muzycznej legendy demosceny pomaga Ci, czy przeszkadza w promowaniu Twoich najnowszych dokonań?

Nie mam pojęcia. Wydawałoby się, że pomaga, chociaż różnie to bywa. Z jednej strony nie miałbym tylu odbiorców, gdybym był muzykiem znikąd. Ale „łatka” może też nieco przeszkadzać, chociaż to nie tylko mój problem – jest cała masa ludzi, którzy lubią tylko pierwsze albumy jakiegoś zespołu i choćby taki zespół nagrał 10 nowych, lepszych płyt, to i tak te pierwsze pozostaną na zawsze „the best”.

Czyli ludzie pamiętają Twoją twórczość z czasów „amigowych”. Sentyment?

Myślę, że tak. W nowych albumach nadal jednak jest ten sam, mój własny styl, nieco unowocześniony, ale jednak charakterystyczny. Słuchacz wie, czego się spodziewać i jeżeli ktoś kiedyś lubił moje moduły, mogą mu się spodobać moje nowe kompozycje. To jak z każdym innym zespołem i wykonawcą - kupując płytę wiesz, czego się spodziewać. Dźwięk może być lepszy, kompozycje inne, ale styl pozostaje. I to jest właściwe. Nawet nie chodzi o to, żeby się trzymać jakoś kurczowo własnego stylu, bo styl to jest coś, co się nabywa po latach, nawet o tym nie wiedząc – jeżeli oczywiście ktoś tworzy własną muzykę, a nie kopiuje styl innych wykonawców. Tak więc po prostu mam jakiś swój styl, zrósł się on ze mną już na dobre i jeżeli komuś on odpowiada – bardzo mnie to cieszy.

Jakich instrumentów i oprogramowania używałeś podczas tworzenia albumu?

Programu Renoise i całej masy różnych pluginów – zarówno instrumentów jak i efektów. Ciężko by było teraz je wymienić – musiałbym otworzyć każdy mój projekt i spiąć wszystkie, których użyłem. Nawet jeżeli mam jakieś swoje ulubione wtyczki, to też nie trzymam się ich kurczowo – gdy potrzebuję specyficznego brzmienia po prostu sięgam po te, w których mogę uzyskać (albo znaleźć) odpowiednie brzmienie. Na pewno moimi ulubionymi są Phase Plant i Diva, ale jak pisałem – wszystko zależy od utworu. W gitarowych korzystam z pluginów Ample Sound. Często też, na zasadzie przekory, zamiast szukać „pewniaka”, celowo stosuję mniej oczywisty plugin i modeluję sobie dźwięk efektami. Ogólnie lubię się bawić w tworzenie własnych brzmień – to bardzo ciekawa zabawa.

W czasach Amigi pewnie nie było tak łatwo ;). A skoro wywołałem już do tablicy ten sympatyczny komputer – czy korzystałeś może z Amigi podczas pracy nad „NEXT”?

Nie, nie korzystam z Amigi już od długiego czasu. Moim hobby nie jest nostalgia, tylko muzyka. W czasach, gdy tworzyłem na Amidze, był to po prostu najlepszy (przynajmniej na początku) sprzęt do domowego komponowania muzyki. Nawet nie tyle ze względu na możliwości, bo można było przecież wykorzystać jakiś syntezator, interfejs MIDI i stworzyć coś, czego Amiga i jej 8-bitowa Paula nie potrafiła. Natomiast genialną sprawą była metoda dystrybucji – praktycznie każdy mógł liczyć na to, że jego twórczość, w formie bezstratnej (mam tu na myśli powielanie) dotrze do dużego grona odbiorców lubiących amigową muzykę. Po latach nawet doszedłem do wniosku (bo sam słuchałem modułów niezależnie od tego, jakiej akurat muzyki słuchałem z kaset), że moduły amigowe to po prostu osobny gatunek, pewien specyficzny rodzaj muzyki, do którego trzeba przywyknąć i nauczyć się jej słuchać – tak, jak człowiek uczy się słuchać rocka, jazzu, metalu, muzyki poważnej czy jakiejkolwiek innej. Stąd też nieco dziwiło mnie to dążenie niektórych muzyków, żeby moduły nie brzmiały „trackerowo”, tylko tak, jak brzmi „muzyka z radia”. Zawsze mieliśmy widocznie (jako amigowcy) jakiś dziwny kompleks niższości. Nie sądzę, żeby twórca muzyki tanecznej czy nawet disco-polo płakał i zamartwiał się, że nie śpiewa jak Pavarotti albo nie tworzy symfonii. Nie – ci artyści doskonale wiedzą, w jakim stylu się poruszają i jak ich muzyka brzmi. Natomiast amigowcy jakby wstydzili się twórczości amigowej, uważali ją za gorszą, chociaż spędzili przy niej zapewne wiele tysięcy godzin swojego życia. Trzeba może jasno powiedzieć sobie – „tak, słucham modułów ProTrackerowych” (albo „nie, nie lubię” – zależnie od gustu) i po prostu nie przejmować się tym, że w wielu przypadkach jest to twórczość bardzo amatorska. Twórcy amatorskich filmów też nie tworzą dzieł na miarę Hollywoodzkich produkcji, co w niczym nie powstrzymuje ich od tworzenia coraz to nowych filmów skierowanych do dosyć wąskiej grupy odbiorców. Wracając więc do pytania – nie korzystałem z Amigi, ale nadal tworzę muzykę, tym razem również wykorzystując to, co można osiągnąć w domu relatywnie niewielkim kosztem. Podobnie jak w czasach Amigi. Zmieniają się narzędzia, ale nadal czuję się komputerowym muzykiem, który tworzy sam, od zera, na miarę swoich możliwości. Warto jednak dodać, że gdyby nie Amigi w przeszłości, być może nie tworzyłbym obecnie muzyki – jak zresztą wielu z tych, którzy swoje pierwsze kroki stawiali w Sound/Noise/ProTrackerze.

Czy możesz wymienić jakieś inspiracje muzyczne, pod których wpływem byłeś podczas tworzenia albumu?

Jestem przeciwny inspirowaniu się przy tworzeniu. Cała masa ludzi szuka inspiracji, powstaje tysiące utworów „zainspirowanych” dokonaniami innych muzyków, a koniec końców i tak liczy się tylko muza tych, którzy byli źródłem inspiracji. W ogóle za mało mamy twórców, za dużo „kopiowaczy”. I nie mam nawet na myśli demosceny.

Który utwór na „NEXT” był najtrudniejszy do ukończenia?

Chyba utwór „Passing Time”. Tego typu bardzo spokojne kompozycje nie zawsze są „kompatybilne” z moim charakterem i wymagają długiego czasu na skończenie i tych nielicznych chwil, w których mam ochotę coś takiego pisać.

Czy tworzenie muzyki współcześnie daje Ci tyle samo frajdy co kiedyś?

Tak, ostatnio tak. Mam nowe zabawki (programy, instrumenty, efekty), za co dziękuję tym nielicznym, którzy wspierają mnie poprzez moją stronę internetową. Te wszystkie „zabawki” to narzędzia o niewspółmiernie większych możliwościach, niż w czasach Amigi i ProTrackera. Pisanie zajmuje mi sporo czasu, ale daje satysfakcję. Podobnie jak daje mi satysfakcję to, że nadal jest całkiem spora grupa ludzi, którzy mojej muzyki słuchają i nawet ją lubią. Nie musi się oczywiście podobać wszystkim – każdy ma inny gust. Natomiast mnie interesują ci, którzy chcą mojej muzyki słuchać. Wiedząc, że mam dla kogo tworzyć, widząc odzew, nie mając dawnych ograniczeń, mogąc eksperymentować do woli, w dodatku pisząc znacznie wygodniej, niż kiedyś. A piszę (podobnie jak kiedyś) znacznie więcej, niż publikuję – robię różne wprawki, krótkie formy, „bazgroły” pisane do szuflady itd.

Masz jakiś plan na wykorzystanie tych „bazgrołów” zachomikowanych w szufladzie? ;)

Tak i nie. Czasami przeglądam sobie te próbki i coś mnie zaciekawi. Przeważnie jednak robię to dla wprawy, dla sprawdzenia jakichś efektów, instrumentów itd. Nie można kończyć wszystkiego, co się zaczęło.

Jakie są Twoje muzyczne plany na przyszłość?

Takie, jak kiedyś – stworzyć jak najwięcej jak najlepszych kawałków, które spodobają się ludziom. A jeżeli chodzi o plany na najbliższą przyszłość – za jakiś czas zapewne wypuszczę małą EP z dwoma utworami (za to bardzo długimi). Spora część jest już zrobiona.

Możesz uchylić rąbka tajemnicy? Co to za projekt?

Lepiej nie. Może się okazać, że w momencie ukazania się wywiadu nie będzie to już żadna tajemnica. A z kolei nie jest to aż tak wielki projekt, żeby robić niesamowite zapowiedzi. Po prostu odwiedzajcie stronę!

Twoje rady dla początkujących muzyków?

Oprócz tego, żeby pisali więcej i się nie zniechęcali? Nie daję dobrych rad, nie jestem wujkiem „dobra rada”. Mogę jednak spróbować – specjalnie dla Ciebie. A więc trzeba pisać i się nie zniechęcać, że coś nie wychodzi tak dobrze, jak panu AAA albo ze-społowi BBB, że ktoś inny robi coś lepiej itd. W ogóle lepiej darować sobie cały proces porównywania do czegoś. Tak rwali sobie włosy z głowy muzycy amigowi, którzy chcieli brzmieć jak „prawdziwi” muzycy – a nie zauważali, że są prawdziwymi muzykami, tylko niekoniecznie komercyjnymi. Ogólnie – po prostu róbcie coś ciekawego i bawcie się przy tym! Miejcie z tego przyjemność!

Może chciałbyś jeszcze dodać coś na koniec? Przekazać jakąś złotą myśl, która zmieni życie naszych czytelników?

Nie, nie chcę być reżyserem niczyjego życia :). Każdy żyje jak chce i tak ma być. Ważne jest jedynie, aby być uczciwym i mieć własne poglądy.

Dzięki za wywiad!

https://www.xtdmusic.eu/ | https://xtdmusic.bandcamp.com/ | https://open.spotify.com/artist/2OaO9EePaTtmXluAaLPpMz

Oryginalnie artykuł został opublikowany w Amiga Friendship #1.

    tagi: XTD, wywiad, Next, album, muzyka, scena
dodaj komentarz
Na stronie SCENA.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem