Aktualności Forum Graffiti Publicystyka Teleport
  • Mountain Beer Copy Party 25 (+3) lat później - część 2

29.07.2020 11:42, autor artykułu: Jazzcat
odsłon: 2398, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

Przed Wami druga część materiału o żywieckim party z 1992 roku. Od premiery części pierwszej minęły ponad 2 lata, ale Czytelnicy żywiołowo domagali się kontynuacji, prosząc mnie mailowo i telepatycznie, wysyłając zrazu bombonierki, boczek i salceson, a później, kiedy to nie skutkowało - parujące świńskie wnętrzności i odbezpieczone granaty. Jak widać nie miałem wyjścia. Z osmalonymi brwiami, ale pełen werwy wziąłem się do pracy. Tym razem tekst jest krótszy i zawiera recenzje zwycięskich modułów, rozmowy z muzykami, a na końcu wywiad z organizatorami Mountain Beer Copy Party. Jeśli nie chcecie się dowiedzieć, kto napisał którą część modułu W serca wasze, czyj numer telefonu można usłyszeć we wstępie do Telephone Call albo ile kosztowało wynajęcie klubu Śrubka – nie czytajcie.

MUSIC COMPO


1. XTD - All the Way



Utwór zaczyna się nader efektownym riffem basowym zbudowanym z trzech różnych sampli. Brzmi to zacnie. Archetypowe grabbing attention intro, jak mawiali starożytni Rzymianie. Następnie mamy typową dla XTD powłóczystą melodię prowadzoną przez akustyczne gitary, a przyspieszenie i dwukrotnie szybsze liczenie w drugiej minucie bardzo dobrze robi na formę; podobne patenty mamy zresztą w Transfix czy Moment of Bewitch. Numer jest bardzo urozmaicony, tematy pełne wyrazu, a sample dobrane ze smakiem. Słucha się tego świetnie do dziś. Jedna z akustycznych gitar przypomina brzmieniem banjo i za każdym razem jak zbliża się druga minuta zakładam sombrero i potrząsam marakasami.

A oto jak autor odbiera dzisiaj ten moduł i co zapamiętał z samego music compo.

Jakie masz odczucia kiedy słuchasz dzisiaj tego kawałka?

Całkiem pozytywne. Pewnie dlatego, że to moja pierwsza wygrana w competition.

Czy nie był to przypadkiem Twój pierwszy wielki scenowy hicior, po którym stałeś się gwiazdą? Wiesz, laski zaczęły przysyłać bieliznę, a każdy dzieciak w piaskownicy chciał mieć ksywkę XTD.

Nie. W tamtym okresie scena była dosyć mała i wszyscy, którzy coś robili, byli znani. Byłem już wówczas rozpoznawalny na scenie. Pamiętam nawet, że gdy na party poleciało demo grupy Suspect z moją muzyką (pierwsza muzyka w demie, nie licząc jakiejś starej produkcji z drucianymi wektorami), przy creditsach, gdy pojawił się mój nick, dostałem ładne brawa.

Czy zapamiętałeś cokolwiek z okresu pracy nad tym modułem?

Nic a nic. To było bardzo dawno temu. Pewnie pracowałem nad nim tak samo, jak nad innymi modułami.

Ile czasu zajęło zrobienie go?

Nie mam pojęcia. Szkoda, że nie zapisywałem takich rzeczy. Pisałem jedynie datę ukończenia w module.

Wspominałeś mi kiedyś, że instrument prowadzący w After Dream to dźwięk pojedynczej struny, który nagrałeś na kasetę i zsamplowałeś. Czy podobne było w "All the Way"?

Tak, były tam jakieś samplowane instrumenty - w niewielkiej ilości.

A co z samplami basu?

Właśnie prawdopodobnie one były samplowane.

Co powstało najpierw? Perkusja, linia basu czy może melodia?

Ten utwór powstawał dokładnie tak, jak go słyszysz - po kolei, bez późniejszego wstawiania początku itd. Tak więc bas, akordy, perkusja, potem melodia.

Czy kawałek pisałeś z myślą o compo? Bo jest raczej nietypowy jak na party. Trwa ponad 5 i pół minuty, a po szybkiej, efektownej połowie następuje część bardziej nastrojowa, kojarząca się z endpartem dema.

Bardzo rzadko pisałem moduły z myślą o compo. Zazwyczaj po prostu na competition wybierałem jeden z ostatnich modułów, które nie były wcześniej publikowane. W ten sposób zamiast starać się napisać coś, co wygra i trafi w gusta słuchaczy, wystawiałem po prostu moduł, który uważałem za wartościowy i fajny. Mało brakowało, a zdecydowałbym się na zupełnie inny moduł. Pewnie zająłbym wtedy 39. miejsce. Nie zawsze mój gust pokrywa się z gustem słuchaczy. Na szczęście wybrałem dobrze.

Czy został wyciszony po 3 minucie?

Nie, chyba wówczas jeszcze nie wyciszało się modułów na compo, chyba że przesadnie się dłużyły. Ale nie pamiętam dokładnie.

Pamiętasz jaką reakcję wywołał w trakcie compo?

Na compo w zasadzie różnice w reakcjach są niewielkie - trochę mocniejsze brawa, trochę słabsze itp. Nieraz po reakcji publiczności można odgadnąć czy moduł się spodobał, a innym razem nie. Nie pamiętam jak to było w przypadku tych dawnych parties. Na nowych imprezach jest podobnie, więc może napiszę jak to wygląda w przypadku nowszych compo. Gdy na Load Error wystawiłem mój pierwszy chip na Atari - "Surprise", to na rozdanie nagród w ogóle nie planowałem przyjechać, bo po reakcji sądziłem, że przepadnie - a potem przez telefon dowiedziałem się, że wygrałem. Z kolei na Silly Venture, gdy wystawiałem chipa "The Third", reakcja publiczności dała mi podpowiedź, że szanse mam spore. Tak więc różnie to bywa.

Jesteś osobą, która uczestniczyła życiu polskiej sceny praktycznie od samego jej początku, dlatego chciałbym Cię zapytać, czy podejście ludzi do music compos kiedyś różniło się od tego dzisiaj? Byłem kilka razy na parties, gdzie jedynymi słuchaczami byli muzycy, a reszta czekała na zewnątrz aż compo się skończy...

Kiedyś podejście do produkcji w ogóle było inne. Ludzie siedzieli na compo (na każdym - muzycznym, graficznym i demo) i słuchali wszystkich prac oraz oglądali wszystkie grafiki i dema. To była część scenowego życia - ocenić, zagłosować i zobaczyć/posłuchać, żeby potem móc się wypowiedzieć. Oczywiście niekiedy music compo dłużyło się niemiłosiernie (gdy jeszcze nie było selekcji), więc niektórzy wymiękali pod koniec, ale i tak było o wiele lepiej, niż teraz. Po compo ludzie sobie gratulowali, opisywali swoje odczucia, koderzy co chwila byli zaczepiani i ludzie gratulowali im dema, efektów itd. Ale to były inne czasy z jeszcze jednego powodu - competition na party stanowiło zaledwie niewielką część imprezy (w porównaniu do dzisiejszych parties), bo były tylko 3 lub 4 konkursy. Reszta czasu to był właśnie czas na rozmowy, na integrowanie się, na dyskusje o produkcjach, muzyce, grafice itd. - dlatego właśnie ówczesna scena miała tylu dobrych i rozpoznawalnych twórców. Ludzie nie tylko znali zwycięski moduł, ale również np. moduł z 3. miejsca ("Telephone Call", po którym Roy B. Kyan stał się rozpoznawany na scenie). Kto teraz w ogóle zwróciłby uwagę na pracę z 3. miejsca, gdy nikt nie zwraca nawet uwagi na zwycięskie prace? Ludzie teraz przyjeżdżają na party, siedzą przed komputerami coś tam kodując lub pisząc na trackerze, potem wystawiają to na compo i nic innego ich nie interesuje - niech się więc nie dziwią, że nimi też się nikt nie zainteresuje. Po prostu ludzie na starej scenie interesowali się innymi, bo to była część życia - a poza tym nieznajomość tematu sceny przekreślała raczej możliwość dyskusji w jakimkolwiek gronie scenowców na party. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek mógł się wybić w tamtych czasach, gdyby w Żywcu przysiadł się do scenowców w pubie i zaczął dyskusję np. na swój temat, nie znając nazw dem ani ksyw znanych ludzi. A ludzie dyskutowali właśnie o demach, o innych scenowcach, o grafice, o modułach - po prostu tym się żyło. Obecnie jedzie się na party z modułem, wystawia się go, wygrywa się (piszę przykładowo) i nikt się tym w zasadzie nie zainteresuje. Jestem ciekaw, czy ktoś z obecnych scenowców potrafiłby wymienić pięciu muzyków nowego pokolenia, którzy wystawili coś na ostatnich 3 parties.

2. Roy B. Kyan - Telephone Call



Ten kawałek praktycznie natychmiast stał się klasykiem. Może to zasługa wspaniałej melodii, od której trudno się uwolnić? Może romantycznego, nieco melancholijnego nastroju? A może tego, że był to jeden z niewielu modułów, jakie scenowcy mogli puścić swoim dziewczynom bez obaw o kontynuację znajomości? Pozostałe kawałki z compo (np. "All the Way" czy "W serca wasze") uwodziły słuchacza rozbudowanymi solówkami, podczas gdy tu mamy śpiewny, refrenowy temat, który po prostu chwyta za jaja. Nic dziwnego, że do dziś wielu ludzi spoza sceny ma do tego modułu sentyment. Warto uwagi jest naprzemienne granie melodii pojedynczymi nutami oraz akordami molowymi. To patent ciekawy i stosunkowo rzadki na scenie. Całość buja się na perkusyjnym loopie, który wedle autora został zsamplowany z kawałka Pet Shop Boys albo Art of Noise, ale mi się bardziej kojarzy z Soul II Soul albo Inner City. Może ktoś pomoże odszukać oryginał? Na uczciwego znalazcę czekają nagrody - uścisk odnóża i chłodne, milczące uznanie.

Nie było łatwo odnaleźć Roy B. Kyana. Zarówno jego nazwisko (Kyan) jak i imię (Roy) należą do najpopularniejszych w Polsce. I co tu zrobić... Czułem, że kluczem jest owo tajemnicze B. Ach, gdyby tak wiedzieć, co kryje się pod tą literką... I nagle mnie olśniło – skoro imię i nazwisko są tak pospolite, to może... Taaak, miałem rację! Pełne nazwisko to Roy Bździągwa Kyan. Kiedy już to ustaliłem, odszukanie autora było fraszką.

Zadałem mu kilka pytań na temat jego najsłynniejszego modułu.

Z niejakim zaskoczeniem odnotowałem fakt, że "Telephone Call" stał się w pewnych kręgach kultowy. Oczywiście do numerów komponowanych na copy party podchodzi się nieco staranniej niż do taśmowych produkcji zinowych, ale nikt nie jest w stanie założyć z góry, że numer stanie się kultowy. Na to nie ma recepty. Czasami coś po prostu "siądzie".

Jeśli mnie pamięć nie myli to początkiem numeru był zsamplowany przeze mnie loop perkusji, który zapożyczyłem od grupy Art Of Noise albo Pet Shop Boys. Kiedy walczysz o każdy track to cały sampel perkusji wydaje się zbawieniem. On wyznaczył właściwy kierunek. Potem pojawiła się w mojej głowie linia melodyczna. Nie była skomponowana na pianinie... weszła do mojej głowy od razu na ProTrakerze. Ot, ulotna chwila napadu weny ;] Co ciekawe - nigdy nie byłem zadowolony z saksofonu. Nie brzmiał realnie. Ale wielokrotne podstawianie innych brzmień po prostu "nie siedziało". Nie było "flow", nie brzmiało... Więc ostatecznie został. Z braku sensownej alternatywy.

Zapytałeś mnie czy patent grania melodii na przemian z akordami był moim pomysłem. Tak. Mając do dyspozycji sample wyjęte z innych produkcji (bo kogo było stać na sampler, heh) zaczęło mi brakować - jako muzykowi - pewnych rzeczy. Więc zacząłem łączyć sample aby uzyskać to, co chciałem. Tak samo uzyskałem akordy w przewrotach (muzyczne określenie). Większość zsamplowanych akordów była w podstawowych wersjach czyli jak C-dur to akord składał się z nut C-E-G. Posługiwanie się podstawowymi akordami nie było dla mnie wystarczające, więc tworzyłem przewroty w rodzaju G-C-E. Tłumacząc na łatwiejszy język: górne G przekładałem oktawę niżej. Nadal było to C-dur, ale brzmiało inaczej. Akordy były jakby "bliżej siebie". Idealnie słychać to w intrze do gry Full Contact (zabrzmiało jakbym to ja napisał, heh. Chciałbym!). Na szczęście ProTracker dawał mi takie narzędzie, które ułatwiało mi uzyskanie brzmienia o które mi chodziło. 4 kanały... co to były za czasy.

Skąd motyw telefonu? Ja zawsze dbam o "opowieść". O klamry spajające różne rzeczy. I to były moje początki. Opowieść zaczyna się od wybrania numeru, opowiedzenia muzyką pewnej historii i zakończenia. BTW: numer telefonu na początku był... numerem stacjonarnym mojej dziewczyny. Ot, +100 do romantyzmu ;]



Remiks stworzony przez samego autora w 1996.

Co do samego party to uleciało mi z pamięci, że zająłem 2. miejsce. Pamięć już nie ta. Bardziej pamiętam wygraną statuetkę Śrubki za 1. miejsce w skomponowaniu wariacji "Wlazł kotek na płotek" w godzinę. A była taka konkurencja.

Cóż... Amiga dała mi ogromną satysfakcję w tworzeniu. W przekraczaniu granic. Dała też start do produkcji dźwiękowych jak i komponowania utworów. Bakcyl został połknięty. Bez Amigi nie skomponowałbym piosenek i nie wyprodukował dźwięków dla kabaretu Grupy Rafała Kmity, której byłem członkiem zdobywając dwa razy z rzędu Grand Prix przeglądu kabaretów PaKA. Podsumowując: Amiga rulez! Mam ją w szafie do dzisiaj!


3. Peters - Tekno Peaks



Pomysł był genialne prosty – wziąć początkowe akordy z Laura Palmer's Theme i dołożyć breakbeatowy podkład z zadziornymi partiami syntezatora. No i wystarczyło. Petersowi udało się stworzyć petardę, która równie dobrze sprawdziłaby się w jakimś demie. Podobno sam Angelo Badalementi usłyszawszy ten moduł pogryzł paluchy od stóp w napadzie wściekłej zazdrości.

(spoiler) Wierzyć się nie chce, że to jednak agent Cooper mordował! (/spoiler)

Niestety list z pytaniami do Petersa trafił po ozonowaniu do kwarantanny... Hmm, czyżby dlatego, że w trakcie zaklejania koperty bawiłem się swoimi onucami?... Tak czy owak obiecuję, że uzupełnię tekst jak tylko otrzymam od Petersa odpowiedzi.

4. Cloo & Tracker - W serca wasze



Po raz pierwszy usłyszałem ten moduł w X-Magu #3 - fajnym szczecińskim zinie kierowanym przez braci Jackala i Kataniego. Wracałem ze szkoły, kopałem plecak w kąt i czytałem do upadłego. Ech, łza się w dupsku kręci... Pamiętam, że kawałek brzmiał dla mnie bardzo niepolsko - wspaniała, melodyjna linia basu, własne i bardzo dobre sample, co wtedy było w kraju rzadkością, odważna decyzja, żeby oprzeć harmonię na jednym akordzie molowym oraz intrygujące, jakby orientalne głosy... Wplatanie sampli wokalnych to był zresztą znak rozpoznawczy PSL. Podobnie jak frazowanie w melodii, bardzo charakterystyczne dla wczesnego Pic Saint Loup.

A oto co o module mają dziś do powiedzenia Cloo i Tracker.

Czy zapamiętaliście cokolwiek z okresu pracy nad tym modułem?

Cloo: Coś tam pamiętam. Było jak zwykle - Wojtek (Tracker) przyniósł najważniejsza część czyli główny motyw (chyba 2 patterny) i pattern wstępu. Temat bardzo mi się spodobał, dodałem coś od siebie czyli chyba początek, zakończenia motywu i przejścia jednej części w kolejną, potem to znowu poszło do Wojtka. Wojtek też stworzył to przejście techno. Znowu wróciło do mnie, porobiłem przejścia z zakończenia i tak pojechało na party. Trochę mi smutno, że najlepsze momenty to zasługa Wojtka, też bym tak chciał umieć robić....

Tracker: Tak, wpadł mi w ręce sampel, który przewija się przez cały utwór (ten charakterystyczny chórek), ale nie pamiętam skąd go wziąłem, pewnie ktoś go wyciął z jakiegoś dema lub gry. Zafascynowało mnie brzmienie, gdy sample o różnej wysokości nakładają się i dają efekt pełni i przestrzeni, jeśli tak można to określić. Tym razem, o ile pamiętam, najpierw powstał początek, 2-3 patterny, a potem cała reszta. Zazwyczaj bywało odwrotnie - na początku był środek, a potem początek i zakończenie.

Który z Was odpowiada za którą część?

Cloo: Za ogół odpowiadam ja, za szczegóły Wojtek.

Tracker: Ja wymyśliłem ten początek, później jak zwykle każdy z nas dokładał kolejne patterny/zwrotki na zmianę, co czasami widać w mieszance stylów. Taki dialog muzyczny... Każdy opowiada trochę inną historię, ale w tej samej konwencji, dbając, żeby poszczególne zwrotki płynnie przechodziły pomiędzy sobą, a czasem, żeby był jakiś element zaskoczenia, czyli np. nagła zmiana stylu. Tak żeby utwór nie był monotonny.

W jaki sposób pracowaliście – każdy robił sam po kawałku czy może spotykaliście się i robiliście razem?

Cloo: Robiliśmy osobno.

Tracker: O ile pamiętam, to ten tworzyliśmy zarówno siedząc przy jednej Amidze, jak i osobno każdy w swoim mieszkaniu.

Ile czasu zajęło Wam zrobienie go?

Cloo: Jakoś miesiąc.

Tracker: Nie pamiętam ile czasu zajęło nam przygotowanie tego utworu, ale myślę, że nie więcej niż kilka dni. Zauważyłem, że jeśli utwór dobrze się zapowiada, zazwyczaj szybko można go skończyć i zamknąć w jedną całość.

Skąd wzięliście sample? Zwłaszcza te intrygujące, "orientalne" głosy?

Cloo: Z dyskietek...... Te odgłosy były już w kolekcji sampli od samego początku więc to są jakieś rippy z innych modułów.

Tracker: Sample, oprócz tego chóru, są standardowe, czyli te które kiedyś, o ile dobrze pamiętam, dostaliśmy na Copy Party w Warszawie od Mr. Roota. Wszyscy je mieli.

Co powstało najpierw? Perkusja, linia basu czy może melodia?

Cloo: Na to pytanie odpowie Wojtek.

Tracker: Tworząc ten utwór najpierw dobraliśmy trójdźwięki w postaci chóru, potem jak zwykle bas i perkusję, na końcu była melodia.

Co oznaczał tytuł i dlaczego najpierw był po polsku, a później został zmieniony na odpowiednik angielski?

Cloo: Tytuł jest mój, jako że przerabiałem wtedy w szkole Mickiewicza i Słowackiego to tak wyszło. Nie mam pojęcia kto i po co tłumaczył ten tytuł na angielski...

Tracker: Co do tytułu, to wymyślił go Cloo, miał być górnolotny, emocjonalny i nostalgiczny. Skąd wzięła się później angielska nazwa, tego nie wiem. Być może jeden z naszych kolegów, który zajmował się trochę marketingiem w Pic Saint Loup, niejaki AdamSoft, miał manię zmiany nazw na obcojęzyczne, taka była wtedy moda. Cloo trochę prowokacyjnie wymyślił nazwę, która przypomina bardziej tytuły utworów Mieczysława Fogga z lat 30. ubiegłego wieku, a nie utwór wykonany na nowoczesnym komputerze jakim na tamten czas była Amiga 500.

Czy pamiętacie jakie wrażenie moduł zrobił w trakcie compo?

Cloo: Jednemu takiemu bardzo się spodobał, ale tak poza tym to był czas XTD i on musiał wygrać. Natomiast drugie miejsce zajął naprawdę megakawałek, nasz moduł i tak nie miałby z nim szans, więc nie byłem rozczarowany trzecim miejscem.

Czwartym :) A ten megakawałek to pewnie "Telephone Call".

Cloo: O właśnie!

Co w ogóle zapamiętałeś z party?

Cloo: Pamiętam, że trochę mi tam woda sodowa uderzyła do głowy, poczułem się sławny i doskonały.

Jak wspominasz konkurs "Wlazł kotek na płotek", w którym zająłeś 4. miejsce?

Cloo: Tego w ogóle nie pamiętam.

Rozmowa z organizatorami - Dixanem05 i Uncle Matem


Chciałbym najpierw przez chwilkę porozmawiać o początkach grupy Grace PL. Zaczynaliście jako Red Spectres w 1991 i do dziś przetrwały jedynie dwie Wasze produkcje – musicdiski Noisy Disc 1 oraz Insert Coin. Czy wypuściliście jeszcze coś?

Dixan05: W tej chwili naprawdę trudno mi sobie przypomnieć dokładnie nasze produkcje z tamtego czasu. 

Jak doszło do powstania grupy?

Uncle Mat: Red Spectres... przypuszczam, że to ja mogłem być autorem nazwy grupy, ale nie wiem skąd się wzięła. Możliwe, że utworzyliśmy ją do spółki z kolegą o ksywie (Raf) Dumpling z Warszawy. Nie jestem na 100% pewien, ale myślę, że Dixan dołączył później. Dixana spotkałem na chyba bezgrupowym copy party (to było czyste copy party, żadnych demosów czy konkursów, po prostu piractwo), chyba w Krakowie albo gdzieś na Śląsku, prawdopodobnie w 1991 roku. Efektem tego spotkania był właśnie Insert Coin. Wydaje mi się, że było tak, że wziąłem moduły Dixana, złożyłem je do kupy i powiedziałem, że robimy "demo/music-disk". A Noisy Disk to była moja wcześniejsza produkcja, gdzie zebrałem kilka modułów z różnych produkcji.

A jeśli idzie o Grace to dołączyliśmy do istniejącego już polskiego oddziału. Właśnie znalazłem kopie newsletterów tej grupy. Brak daty, ale w numerze #7 są takie informacje:

GRACE Poland has got some new members! Hope you all enjoy being in our strange group...hehe. At the moment they are working on a demo (trackmo?)”. I lista memberów w Polsce: MAC L (HQ, swapper, coder), CHRIS (coder, swapper), KHAKI (GFX-man, swapper), UNCLE MAT (coder, swapper), DIXAN 05 (musician), LALIQUE (master of math), SCORPIK (musician, swapper), SIMON (musician).


Nie pamiętam okoliczności w jakich poznałem Maca L i dlaczego właściwie dołączyliśmy do Grace. Mam wrażenie, że była to moja inicjatywa (nie Dixana), ale nie jestem na 100% pewien.


Dixan05: Jeśli chodzi o Red Spectres to spotkaliśmy się kiedyś z Uncle Matem na jakimś takim evencie Amigowym w Tychach. Ja chciałem wtedy pozyskać RSI Demo Makera, żeby robić jakieś demka, na to Uncle Mat wyciągnął jakieś dyskietki (już nie pamiętam czy to było C czy Assembler) i powiedział, że to jest najlepszy demo maker. Od słowa do słowa, zaczęliśmy coś tam próbować robić razem, on jako koder, ja jako muzyk/grafik. Pamiętam, że wtedy był już też w jakichś układach z Jacą i Rzeźnikiem (Rzeźnik był swapperem jeśli nie nie mylę, a Jaca chyba grafikiem).



W Noisy Disc (sierpień 1991) pojawia się informacja, że myślicie o zorganizowaniu copy party. Naprawdę już wtedy mieliście pomysł na zrobienie party w Polsce?

Uncle Mat: Tu chyba nie chodziło o party w Żywcu. Myślę, że chodziło mi po głowie zorganizowanie "mini copy-party" w moim domu dla znajomych Amigowców, które rzeczywiście miało miejsce. Myślę, że byli tam Dixan i jego znajomi.

W tamtym czasie na polskiej scenie było niewiele grup, a najbardziej znane to oczywiście Joker, Quartet i Katharsis. Czy oprócz Pepsi Drinkers utrzymywaliście kontakty z innymi?

Dixan05: Myślę, że wszyscy na scenie w jakimś stopniu utrzymywali ze sobą kontakty, ale w slow mode - nie było internetu, facebooka etc., więc wszystko trwało dłużej.

Uncle Mat: Pepsi Drinkers to była grupa kolegi Radka Chyry z Opola, nie pamiętam kto jeszcze do niej należał. Mieliśmy również kontakt z Alchemy. Z Vico czyli Witoldem Gantzke kontaktowałem się kilka lat temu.

Na pierwszym polskim party w Gdyni w listopadzie 1991 roku zabrakło Was. Dlaczego?

Dixan05: Nie mam zielonego pojęcia. Obstawiałbym, że było nam za daleko.

Uncle Mat: Nie wiem, chyba jeszcze nie byliśmy zorganizowani. Ja miałem 15 lat i może nie dałem rady się urwać.

Parę miesięcy później, w marcu 1992 odbyło się pierwsze party warszawskie. Czy miało ono jakikolwiek wpływ na decyzję o zrobieniu Mountain Beer '92?

Dixan05: Możliwe. Może po prostu byliśmy trochę rozczarowani i doszliśmy do wniosku, że może warto spróbować własnych sił.

Uncle Mat: Pewnie tak. To było party w Hoffmanowej? Potem też było party w Stodole.

Jak dzisiaj, po tylu latach wspominacie MB?

Dixan05: Dużo stresu, trochę niespodzianek kiedy okazało się, że niektórzy słowo BEER wzięli sobie za głęboko do serca, ale ogólnie zadowolenie.

Uncle Mat: Strasznie fajne wydarzenie... Mieliśmy chyba wrażenie zrobienia czegoś fajnego na skalę kraju, choć byliśmy z "prowincji" i generalnie nie mieliśmy wielkich osiągnięć (ja specjalnie genialnym koderem nie byłem). Miejsce, sam Żywiec jak i klub Śrubka na pewno było oryginalne i inne niż typowe "warszawskie" party.

Skąd decyzja, że party odbędzie się w klubie Śrubka i kto był pomysłodawcą?

Dixan05: Jak pojawił się pomysł by zrobić party w górach chodziłem od drzwi do drzwi i pytałem, kto by nam pozwolił na taką imprezę. Pamiętam z poprzednich parties, że często to były jakieś szkoły etc. Chodziłem i pytałem w szkołach, w różnych obiektach ze sceną, ale wszędzie na mnie dziwnie patrzono, że jakiś koleś przychodzi, opowiada o jakiejś "scenie amigowskiej", jakichś "demach" i wtedy ktoś mi poradził - idź do Włodka Zwierzyny, do Śrubki, to jest facet z bardzo otwartą głową. No i okazało się, że faktycznie, z miejsca powiedział, że chce to zobaczyć i udostępni nam klub.

Uncle Mat: Dixan. Znał chyba kierownika Śrubki (Michał pochodzi z Suchej Beskidzkiej pod Żywcem) i był głównym organizatorem imprezy. Jakoś przekonał kierownika, żeby klubu użyczył na imprezę. Myślę, że próbował w innych miejscach, ale Śrubka to było jedyne miejsce, które było zainteresowane.

Grupa Grace, a przynajmniej jej polska dywizja, nie była jeszcze wtedy zbyt popularna. Nie obawialiście się, że to wpłynie na frekwencję?

Dixan05: Chyba nie. Nie było tak, że copy parties odbywały się co tydzień. Raczej zakładaliśmy, że impreza wypali, bo miejsce jest fajne :)

Uncle Mat: Pewnie tak, ale robiliśmy co mogliśmy, żeby wieści o imprezie rozpuścić.

Pamiętacie może dlaczego cena wejściówki była wyższa niż podano w zaproszeniu?


Dixan05: To była jakaś historia, która wyszła dość późno. Tj. klub dostaliśmy za darmo, ale np. pani pracująca w toalecie jednak liczyła, że jak sprząta po takim tabunie ludzi, to coś tam jej się należy. Wyszło więc trochę takich niespodzianek i dlatego postanowiliśmy coś jej zapłacić.

Uncle Mat: Nie pamiętam. Może chodziło o pulę na nagrody?

Czy pamiętasz produkcje, które były kończone na party, a których nie udało się wystawić w compo?

Dixan05: Wiem, że jacyś graficy jeszcze doszlifowywali swoje prace, ale już nie pamiętam szczegółów.

Uncle Mat: Nie.

Nieopodal party była wiata z piwem i miejsce to tak się spodobało niektórym partowiczom, że podobno musieliście ich stamtąd osobiście ściągać z powrotem na party. Jak Ty to zapamiętałeś?

Dixan05: Byłem trochę zły i było mi głupio bo naobiecywałem, że przyjadą tutaj raczej spokojni ludzie, których dzisiaj nazwalibyśmy geekami albo nerdami... Jak część towarzystwa zaczęła za mocno cieszyć się odkryciem budki, to jednak była obawa, żeby nie doszło do jakiejś pijatyki.

Uncle Mat: Pamiętam, że eXtend był częstym gościem tej wiaty. Chyba nie tylko on.

Czy pamiętasz obrazek "Kafelki" Dalthona, który jako rzekomo obraźliwy dla organizatorów został skasowany?

Dixan05: Nic mi to już nie mówi.

Uncle Mat: Nie.



Jaka produkcja z party (moduł, grafika, demo) najbardziej utkwiła Ci w pamięci?

Dixan05: Niestety już prawie nic nie pamiętam, może oprócz "Ataku smoków z dupy" gościa o ksywce Don Kichot chyba. Wystawił na music compo taką kakofonię dźwięków...

Uncle Mat: Nic nie pamiętam... musiałbym lepiej poszperać w pamięci.

Czy mieliście wcześniej jakieś przecieki o planowych produkcjach?

Dixan05: Nie pamiętam.

Uncle Mat: Nie przypuszczam.

Demko Jokerów (Party Zanci) nie zostało wystawione w compo, bo podobno Peters uznał, że nie jest wystarczająco dobre. Pamiętasz to?

Dixan05: Nie.

Uncle Mat: Nie.

Czyim pomysłem było "Wlazł kotek na płotek" compo?

Dixan05: Trudno mi już teraz powiedzieć. Może chcieliśmy dać jakiś temat, żeby można było porównać kreatywność.

Uncle Mat: Pewnie Dixana.

Ówczesny dyrektor klubu Śrubka, Włodzimierz Józef Zwierzyna. Jak oceniacie jego wkład i pomoc w organizacji imprezy? Podobno był lekko załamany ilością skonsumowanego przez partowiczów alkoholu?

Dixan05: Jego wkład był świetny, bo, uwaga, udostępnił nam super miejscówkę za free (poza kibelkiem i sprzątaniem, jak wcześniej wspominałem) i żadne party nie miało np. pokazu dem na sali kinowej tak jak tutaj. Był trochę zaskoczony, bo przedstawiłem mu towarzystwo jako ludzi spokojniejszych i mniej imprezowych niż byli (oczywiście nie wszyscy).

Uncle Mat: Dużo nie pamiętam, ale to chyba był strasznie fajny serdeczny gość z dobrym podejściem do młodych ludzi.

Gdzie spali partowicze, którzy zostali w Żywcu do niedzieli?

Dixan05: Było dostępnych parę miejsc. M. in camping Dębina i Schronisko. Niestety ze względu na jakieś przepisy, na które nikt nie miał wpływu, nie było możliwe spanie w Śrubce.

Uncle Mat: W szkole albo internacie? Dało się piechotą zajść ze Śrubki.

Kiedy podjęliście decyzję o zorganizowaniu Mountain Beer Congress '93?  

Dixan05: Po tym jak uznaliśmy, że party, mimo paru potknięć i niedomówień było sukcesem.

Uncle Mat: Prawdę mówiąc party z 93 roku nie bardzo pamiętam. Możliwe też, że obie imprezy zlały się w jedną całość. Mam wrażenie, że druga impreza nie była udana. W starych plikach amigowych znalazłem plan party. Wprawdzie brak daty w dokumencie, ale data samego pliku to 1992-09-02, więc najpewniej chodziło o Mountain Beer Party 1993.

--- SOBOTA ---

Dzisiaj nic szczególnego, tylko ogólne przygotowania. Możecie:

- oddawać już swoje prace na kompoty, - posiedzieć na sali kinowej i pooglądać filmy, - ponadto pozostaje Wam kopiowanie, - zaczynać robić już intro na specjalne intro-compo.

UWAGA! Kończymy wcześnie, bo o 21:00. Osoby, które zarezerwowały noclegi zostaną odwiezione autokarem do hotelu. Cena jednego noclegu wynosi 70000. Sprzęt można bez obaw zostawić w klubie na noc - będzie dobrze strzeżony.

--- NIEDZIELA ---

Plan dnia:

10:00 - koniec przyjmowania modułów na compo (deadline for music-compo). 11:00 - music-competition 14:00 - koniec przyjmowania grafik na compo (deadline for gfx-compo).

Uwaga! Wszelkie skaningi wezmą udział w osobnym konkursie (bynajmniej nieanonimowym).

15:00 - gfx-competition 18:30 - koniec przyjmowania dem na compo (deadline for demo-compo) 19:00 - demo-competition 21:00 - na dzisiaj koniec zabawy - odjazd autokarem na miejsce noclegu.

--- PONIEDZIAŁEK ---

Ogłoszenie wyników kompotów (cometitions results) o godz. 9:00. Potem odbędą się specjalne kompoty dla muzyków, grafików i koderów. (There will be some special competitions for musicians, gfx-men and coders).

Koniec imprezy o godz. 16:00.


To już jest konieeec


I to by było na tyle jeśli chodzi o Mountain Beer Copy Party. Podziękowania dla wszystkich, którzy zgodzili się odpowiedzieć na moje pytania. Tym razem obyło się bez drastycznych środków, wystarczyły szantaż, alkohol i (w jednym przypadku) przebranie się za kosmitę. Nie udało się niestety skontaktować z Józefem Zwierzyną, dyrektorem klubu Śrubka w tamtych czasach, a szkoda, bo ciekaw jestem jak to wyglądało z jego perspektywy ("Większej hołoty w życiu nie widziałem!").

Niesamowite jest to, że mimo upływu 28 lat chłopaki nadal pamiętają to party. No ale były to czasy bez internetu, Netfliksa czy Rocco Siffrediego i dla ówczesnych nastolatków scena była czymś szalenie atrakcyjnym. Najlepsi scenowcy uchodzili niemalże za gwiazdy rocka, o dołączeniu do sławnych grup człowiek nawet nie marzył, a samą sceną, jak wyżej wspomina XTD, po prostu się żyło – ludzie nigdy nie mieli dość gadania o demach, magach czy modułach. To było kompletne wariactwo. Ale wariactwo piękne i ciekawe. Dlatego na pewno spotkamy się jeszcze na tych łamach nie raz, wspominając dawne imprezy.

komentarzy: 5ostatni: 10.09.2020 15:13
Na stronie SCENA.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem