Odp. 1: Nie mam takiego wrażenia. Scena wówczas była dosyć mała i ludzie rozpoznawali mnie już po gdyńskim party. W zasadzie znało się wówczas wielu ludzi, którzy coś robili i udzielali się na scenie - choćby poprzez wymianę swoich prac między sobą. Muszę przyznać, że dokładnie nie pamiętam kiedy stałem się rozpoznawalny i jak to się stało, że na warszawskim CP znałem już sporą ilość ludzi - to były inne czasy, inaczej się to wszystko działo, party w zasadzie nie były imprezami, na których się "lansowało" - człowiek poznawał scenę poprzez produkcje (również indywidualne, nie tylko dema), które całkiem dobrze rozchodziły się po całej Polsce i to bez pomocy swapperów, których wówczas w zasadzie nie było. Dołączenie do Action Direct w zasadzie niczego nie zmieniło - dołączyłem do tej grupy z nadzieją, że w końcu moja muzyka pojawi się w jakimś demie. Nie pojawiła się, bo demo, które miało wyjść, nigdy nie powstało a grupa Action Direct, podobnie jak Haze, miała plany ale realizacja tych planów kulała. Dopiero po dołączeniu do grupy Suspect coś się zmieniło i od tego momentu można powiedzieć, że moja scenowa "kariera" się rozkręciła.
Odp. 2: Byłem świadom, że włożyłem kij w mrowisko. Natomiast co do bycia autorytetem - nie odbierałem tego w ten sposób. Raczej było sporo hejtu. Moje "zasady", o których pisałem, to był raczej zbiór sugestii. Być może miałem jakiś wpływ na to, że ludzie zaczęli bardziej zwracać uwagę na autorstwo prac. Ale może niekoniecznie było to moją zasługą.
Odp. 3: Najlepiej wspominam właśnie prace nad kawałkami z Mr Rootem - gościu był niezły (przez wiele lat okupował w końcu 1 miejsce w chartsach), miał dobre sample i sporo fajnego sprzętu. Praca z Rootem to nie były wyścigi pt. "kto zrobi lepszą część w module". Tam rzeczywiście była wspólna praca. Z Gacuchem i Scorpikiem też mi się fajnie pisało "Xorpucha" i dzisiaj sam się dziwię, że byliśmy w stanie napisać taki kawałek na party.
Odp. 4: I właśnie "Xorpuch" - to było coś naprawdę ciekawego. Przyjmuję, że motyw początkowy na akordach wymyślił Gacuch. Przyjmuję, ponieważ już dawniej nie pamiętałem kto go zrobił. Ostatecznie Gacuch stwierdził w jakiejś rozmowie, że to jego motyw i przyjmuję, że tak było - Gacuch raczej dobrze pamiętał, bo i na party specjalnie nie pił ani też nigdy raczej nie kłamał i nie koloryzował, więc na pewno dobrze pamięta. :) Tytuł wymyśliłem bodajże ja starając się połączyć jakoś nasze ksywy na różne sposoby, żeby wyszło coś ciekawego. Zdaje się też, że było to nasze drugie podejście do tego modułu - pierwszy moduł nie wypalił, bo ProTracker się zawiesił (i dlatego Mr.Root nie był jednym z autorów). Ale tak szczerze - było to tak dawno temu, że teraz wydaje się to nierealne. W ogóle zrobienie tego moudłu na party wydaje się nierealne ale był to fakt. Z tego co pamiętam pisaliśmy go w jakiejś salce lekcyjnej (party odbywało się w szkole).
Odp. 5: Na pomysł Multera wpadłem gdy rozpracowałem format MOD na potrzeby programu ModuleInfo. Zauważyłem, że trackery pecetowe potrafią nagrać moda z większą ilością kanałów. Podejrzałem nagłówek i zobaczyłem, że zamiast "M.K." na 1080 pozycji jest "8CHN" albo "12CH" itd. Cała reszta była już prosta - sama struktura formatu zasugerowała mi w jaki sposób zapisywane są patterny z większą ilością kanałów. Pozostało mi jedynie zrobić prostą konwersję. Multer powstał dlatego, że nie chciało mi się uczyć nowego trackera. Gdy w końcu przekonałem się do DigiBoosteraPro - przestałem używać Multera. Multer miał też swoją drugą wersję, w której zmieniłem pewne rzeczy - można już było "lepić" moduł z różnych patternów a ich ustawienia zapisywało się w osobnym pliku tekstowym. Miał też możliwość dołączenia kolejnych patternów z drugiego modułu. Przy większej ilości kanałów, 64 patterny jakimi dysponował ProTracker umożliwiały zrobienie tylko np. 21 patternów 12-kanałowych, Stąd możliwość powielania patternów i dowolnego ich łączenia oraz właśnie dołączanie patternów z drugiego modułu. Obecnie Multer wydaje się dziwnym programem ale miał pewną zaletę - w przeciwieństwie do miksowania DigiBoostera i innych wielokanałowców na Amigę, pozwalał na pracę w ProTrackerze, gdzie odtwarzanie przynajmniej tych czterech kanałów było czyste. I wiadomo było jakiego brzmienia się spodziewać gdy taki utwór odtworzy się np. na pececie (a nie miksując go w niskiej częstotliwości na HippoPlayerze).
Odp. 6: Nie ma co rozgrzebywać starych kłótni. Chodziło pokrótce o wykorzystywanie samplowanych sekwencji lub zwyczajne przywłaszczanie cudzych motywów i wykorzystywanie ich we własnych utworach. Takie numery na scenie działy się dosyć często, jednak tutaj chodziło o znanych muzyków, co już moim zdaniem nie mogło zostać zbyte zwykłym machnięciem ręki. Rolą mojego "kolegi z Gdyni" było to, że miał ogromną wiedzę na temat modułów, muzyków i sceny w ogóle. Więc jeżeli ktoś liczył na to, że np. wzięcie jakiegoś motywu od mało znanego muzyka przejdzie niezauważone, to mógł się przeliczyć. Oczywiście - scena to tylko zabawa, nikt tu nie tworzył utworów na Eurowizję. Ale może właśnie dlatego próby skopiowania cudzych motywów były dziwne, bo i po co to robić skoro to ma być dobra zabawa? Zresztą - na Eurowizji też zerżnęliśmy cały utwór. I też był w tamtą aferę zaplątany jakiś "mało znany muzyk". Absolutnie biorę stronę gościa, który twierdził, że utwór jest jego i z przekonaniem graniczącym z pewnością stwierdzam, że pisenka o Ewie to był po prostu plagiat. Mnie też spotkała taka sytuacja - niejaki Morbus wziął i wystawił mój kawałek na pecetowym party. Dlaczego tak bezczelnie "pojechał"? Otóż utwór był podpisany inną ksywą a ja udzielałem się przez chwilę w mało znanej grupie. Gościu był akurat kolegą ludzi z tej grupy i widocznie stwierdził, że skoro to taka mało znana grupa i jeszcze mniej znany muzyk, to wystawi sobie jego moduł. Pech chciał, że byłem na tym party. I też było to samo - zaprzeczanie, oburzenie, zarzekanie się itd. Po takich numerach (oraz po tym co wyprawiali nasi koderzy w późniejszym okresie sceny) stwierdziłem, że Polacy są mistrzami w kopiowaniu.
Odp. 7: To jest bardzo dziwne pytanie. Dla jednych jakiś muzyk będzie niedoceniony, inni oburzą się, że przecież był znany. I co określić mianem popularności? To, że ludzie kogoś lubią? Po prostu znają? Uwielbiają? Czy że gdzieś tam słyszeli czyjąś ksywę? I kogo brać pod uwagę przy ocenie popularności - przeciętnego scenowca czy maniaka "żyjącego sceną"? Patrząc na "okazjonalnego scenowca" większość muzyków była pewnie niedoceniona, bo niektórzy ludzie znali 3-4 ksywy na krzyż. Dla scenowego "maniaka" wszyscy muzycy byli znani. Nie, nie znam nikogo takiego, kogo mógłbym wymienić jako niedocenionego i niepopularnego. Chyba, że sam rozwiniesz nieco swoje pytanie o jakieś przykłady.
Odp. 8: Oczywiście, że przesiadka na DigiBoosteraPro to był przełom. Ale ogólnie nie wiem czy były jakieś wielkie "przełomy". Może na początku pisania, gdy w końcu zaczęło udawać mi się pisać moduły nadające się do słuchania. :)
Odp. 9: Zdarzało mi się rippować sample od innych, chociaż w większości przypadków otrzymywałem sample od ludzi - np. od muzyka o ksywie Contriver, który samplował je z syntezatorów. W przeważającej części modułów sample wczytywałem z dyskietek (później z dysku twardego). Miałem nawet swoje ulubione ustawienia sampli na konkretnych pozycjach w ProTrackerze. Jeżeli zdarzało mi się "rypać" sample to absolutnie nie robiłem natychmiast z nich nowego utworu, bo wiedziałem z doświadczenia innych muzyków, że takie próby kończą się zazwyczaj stworzeniem czegoś bardzo podobnego do oryginału. Muzycy podświadomie kojarzyli sposób wykorzystania np. basu albo motywu prowadzącego z oryginalnego modułu i pisali własny, który był niemal identyczny (przynajmniej jeżeli chodzi o charakter wykorzystania danego instrumentu). Jestem w stanie przytoczyć tylko jeden moduł, w którym użyłem sample z innego modułu - był to "Meeting". Ale nie pamiętam już z czego je wziąłem i wiem, że ludzie mówili, że w ogóle nie przypomina to oryginału i jest w innym stylu. Starałem się bardzo. Zresztą, "Meeting" był o tyle fajny, że rozważałem wystawienie go na The Party 3 - nie zrobiłem tego właśnie z powodu sampli. Zasad trzeba przestrzegać - zwłaszcza własnych.
Odp. 10: "Bogatsze wielodźwięki" pojawiały się sporadycznie, bo a) początkowo po prostu widocznie byłem za słaby, żeby bardziej kombinować, b) w późniejszym okresie korzystało się z tych sampli, które się miało a miałem bardzo mało akordów innych, niż czyste dury i mole a... c) nie chciałem wykorzystywać tych wszystkich oklepanych akordów krążących potem po scenie w epoce fascynacji stylem "jungle" (czy jak to tam się określało) - przynajmniej do czasu aż nie dorwałem DigiBoosteraPro i nie zrobiłem utworu w tym stylu ale już wykorzystującego akordy tworzone ręcznie z pojedynczych instrumentów (utwór Neurosis z
Dejection). A tak naprawdę to po prostu tak robiłem jak robiłem - komuś może to pasować, inna osoba stwierdzi, że mogło być lepiej itd. Najważniejsze było dla mnie to, żeby stworzyć jakiś fajny moduł. O to przecież chodziło.
Ostatnia aktualizacja: 12.05.2017 10:30:40 przez XTD